Archiwum dla Październik, 2008

W zadumie nad Tymi co już Odeszli !

Pismo Organizacji Solidarność Walcząca  Nr 2/197   23 stycznia – 5 luty  1989 r.

 

STANOWISKO

 

Przy narastającej  frustracji i rozdrażnieniu społeczeństwa rozwija się debata nad kształtem NSZZ „S”, drogą dojścia do jego relegalizacji,  rolą jaką ma odegrać w procesie wychodzenia z komunizmu. Na razie dominują kwestie taktyki relegalizacji. Grupa ugodowa związana z przewodniczącym Lechem Wałęsą stawia na drogę porozumienia z władzami komunistycznymi i uzyskanie relegalizacji „S” na poziomie zakładów pracy przy równoczesnym zaangażowaniu się „S” w proces reformowania komunizmu.

 

Wynika to pewnie z głębokiego przeświadczenia ugodowców,  że komuniści są na tyle silni, iż jeszcze długo będą tu rządzić i bez nich niczego nie da się naprawić. Istotę tej taktyki wyraził Wałęsa w wywiadzie dla reżimowej gazety „Polityka” (nr 1 z dn. 7.I. 89):

„ (….)Ja uspokajam: tej władzy, temu aparatowi, nie zagrażamy. Nie mamy ani drugiej partii, ani grupy, która by przejęła władzę. I partia ma dużo czasu na inne ustawienie się na drodze ewolucyjnej. Natomiast jest zagrożona na drodze rewolucyjnej. I dlatego, jeśli się z nami nie dogada, jeśli nie znajdziemy razem dla niej i dla nas miejsca – to wtedy jest to  groźne, i dla partii, a może i dla nas. Lepiej dogadać się teraz, na spokojnie, niż po bijatykach. Więcej można zyskać. I łatwiej partii będzie rządzić, kiedy  będzie jasno wiedziała, jakie miejsce jej się należy. W Polsce musi być miejsce dla wszystkich. Im szybciej partia się z nami dogada, tym lepiej.(….)”

 

Solidarność Walcząca i inne ugrupowania radykalne wielokrotnie wskazywały na mielizny tej taktyki i związane z tym zagrożenia. Oświadczaliśmy, i podtrzymujemy to stanowisko, że jedynym suwerenem w Polsce jest społeczeństwo i tylko ono jest prawomocne do ustalenia kształtu stosunków wewnętrznych oraz do wyłonienia władz do szczebla państwowego włącznie.

 

Komuniści nie uznają tego prawa. Ich stanowisko w tej kwestii zawarty w konstytucji i programie partii słynny akapit o przewodniej roli PZPR. Wchodzenie w układy z komunistami jest zawsze obarczone niebezpieczeństwem uznania tej uzurpacji obrażającej nasz  naród. Należy równocześnie i konsekwentnie uznać, że o zasadności danego stanowiska decyduje poparcie (lub jego brak) ze strony społeczeństwa. I tu muszę uczciwie stwierdzić, że linia Wałęsy ma wielu zwolenników. Pisze się listy z poparciem i uznaniem dla niego. Wiele przyczyn się na to składa. Nie wchodzi tu w rachubę poparcie dla uznania komunistów za podmiot. Ludzie po prostu mają dość komunizmu i wzrasta przeświadczenie o jego nieuchronnym upadku.

 

Poparcie dla Wałęsy  bierze się z jednej strony z ciągle nie wygasłego autorytetu przewodniczącego „S”, braku głęboko ugruntowanych zachowań demokratycznych (automatyczne grupowanie się wokół autorytetu) oraz przeświadczenie, że Wałęsa wie co robi i „wykołuje czerwonego”. Linia Wałęsy jest więc szalenie wygodna, bo scedowując  swoje poparcie na przewodniczącego liczymy,  że załatwi on ważne sprawy bez konieczności walki i związanego z tym ryzyka.

 

Osobiście uważam, że to  nie prowadzi do niczego, gdyż uzyskanie przez „S” statusu legalnej organizacji może nastąpić tylko w drodze strajków lub równie silnych akcji na rzecz relegalizacji  Związku. Siła przetargowa Wałęsy zależy wyłącznie od determinacji społeczeństwa, a nie od chytrzenia i kołowania czerwonego. Jeden strajk jest więcej wart niż setki adresów popierających Wałęsę.

Dużo bardziej bulwersującą sprawą jest brak silnej reakcji, a nawet pobłażliwy stosunek do niedemokratycznego, wręcz dyktatorskiego sprawowania przez Wałęsę funkcji przewodniczącego. Mianowania, tajne debaty z władzami, nadmierna i niekontrolowana rola doradców „S”, ignorowanie i blokowanie przez Wałęsę osób i grup jemu niewygodnych, arbitralność decyzji, stały się trwałym elementem pracy przewodniczącego związku i powołanych przezeń sztabów kierowniczych.

 

Ostatnio w odpowiedzi na spokojny i silnie uzasadniony dokument  Grupy Roboczej Komisji Krajowej ( w całości drukowała go „Polityka” nr 2 z 14. I. 89)  Wałęsa daje popis niesłychanego wręcz chamstwa i arogancji. Nie odpowiadając żadnym argumentem na ten dokument, nie wydając nawet jednoznacznej opinii merytorycznej na jej temat, poświęcił on dość długą wypowiedź na swej konferencji prasowej (druk w cyt. n-rze  „Polityki”) personalnym atakom na autorów dokumentów, którymi są m. In. tak zasłużeni dla „S” działacze, jak Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Andrzej Słowik, Marian Jurczyk i Jerzy Kropiwnicki. Używanie  wobec nich takich sformułowań jak:

przeszkadzają Wałęsie (?) gorzej niż bezpieka”, „wstydzę się, że kiedyś współpracowałem z tymi ludźmi”, „…przegonie wszystkie czarownice, które przeszkadzają w walce o „S”…”

jest już czymś znacznie wykraczającym poza charakterystyczny a uprawiany przez Wałęsę z zamiłowaniem kabaretowy sposób wypowiadania się. Jest to objaw oderwania się Wałęsy od rzeczywistości i utraty samokontroli, co tak często zdarza się każdej niekontrolowanej władzy. Tolerancja dla takich zachowań przewodniczącego „S” oznacza zanik dobrych obyczajów politycznych i brak szacunku dla demokratycznego etosu NSZZ „Solidarność”

Jerzy Lubicz.

 

Solidarność Walcząca nr 23/167 29 listopada – 13 grudnia 1987 r.

Tekst podpisany K.W. może służyć nam jako wzór, wystarczy wstawić inne nazwisko , ( Anna Walentynowicz lub Andrzej Gwiazda, inne lokalne) zmienić ogólnie, z dniem dzisiejszym datę i reszta będzie w znakomitej zgodzie z prawdą, z teraźniejszością.

Za kilka dni będzie rocznica aresztowania Kornela Morawieckiego, (9 XI. 1987 r.) zróbmy mu tym wpisem  adres .

Naród ma prawo być Wolnym. Naród ma obowiązek moralny być wolnym. Wolność jest owocem ciągłego wysiłku, pracy, bólu, krwi ludzi którzy tworzą Naród. Gdy trzeba, także i walki. Śpiewamy „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” , a więc czujemy, że nie jesteśmy wolni. Kornel to czuje bardziej może niż ktokolwiek z nas i bardziej niż ktokolwiek z nas czuje obowiązek moralny sprzeciwu, że tak dalej być nie może. I ten sprzeciw realizuje. Kornel nas zawstydza. Jest chodzącym wyrzutem sumienia, widomym znakiem tego, że można żyć inaczej, bez kłaniania się cezarowi. Kornel jest zaprzeczeniem polityka, który raz się podlizuje, drugi raz grozi, potem coś obieca, odwoła, przekręci, skłamie. Kornek nie nadaje się na dyrektora, urzędnika, działacza partyjnego czy związkowego. Nie potrafi zdradzić swych ideałów, sprzedać ich, zamienić na awans, pieniądze czy wygodne życie. W każdym ustroju byłby moralnym opozycjonistą, sprzeciwiającym się wynaturzeniom władzy, a co dopiero w naszym ustroju, który w istocie swojej jest jednym wielkim zaprzeczeniem ładu społecznego, jest jednym wielkim łotrostwem.

Zarzuca się Kornelowi głupotę polityczną, choćby w sprawie manifestacji ulicznych. Ale tu Kornel stale mówi: przecież mamy prawo okazywać publicznie to, co czujemy, swoją aprobatę albo sprzeciw. To jest święte prawo każdego człowieka ! Nazywanie Kornela terrorystą stanowi podstawę do wytoczenia potwarzy procesu o zniesławienie. Jest to ohydne oszczerstwo z najgorszych lat stalinizmu, gdy komuniści mordowali najlepszych ludzi, przypinając im etykietkę bandytów, „wrogów ludu”. Wszyscy, którzy znają Kornela, wszyscy Jego uczniowie-studenci, dla których wykładał i których egzaminował na Politechnice Wrocławskiej mogą potwierdzić Jego ogromny szacunek i życzliwość dla każdego człowieka. Kornel nie mógł się zmienić od tamtych czasów.

Czy Kornel jest radykałem? Gdyby tylko jeden procent Polaków był przeciwny rządom grupy ludzi nazywających siebie komunistami, to już nie można by nazwać Kornela radykałem, a przecież przeciwników tej władzy jest więcej niż zwolenników. Kornela można nazwać szaleńcem, ale sądzą tak tylko ci, którzy nie maja sumienia. Dla wszystkich nas odwaga Kornela, tak, po prostu odwaga nazywania zła złem, a dobra dobrem, jest zawstydzająca.

Kornela aresztowano. Jeszcze jeden dowód, że w tym kraju można być wolnym tylko w podziemiu albo w więzieniu. Władcy, którzy bezczelnie przyznają, że reprezentują mniejszość, uwięzili naszego brata Polaka, syna tej ziemi, który nie uciekł za granicę, nie poddał się i nie wyszedł z podziemia. Który uczy nas, jak kochać tę Polskę, jak o Nią walczyć, jak być człowiekiem. Od 42 lat w tym kraju najlepszych synów Narodu, potencjalnych przywódców morduje się, prześladuje, więzi, poniża, odbiera im szacunek społeczny. Tu tkwi przyczyna całego dna gospodarczego.

Kornel jest jednym z tych, którzy przełamali państwowy monopol na kreowanie nazwisk. Zrobił to sam, bez „windy” partyjnej czy kościelnej. I tego mu nie mogą wybaczyć samozwańczy politycy. Kornel jest wśród nas. Odtąd nie zaśpiewam „Ojczyznę wolna racz ….” Jeśli we własnym sumieniu nie będę mógł powiedzieć, że walczę, nie zwalając na Pana Boga, o tę wolną Ojczyznę i o Kornela. K.W.

Dodam jeszcze do poprzednich „wpisów” oznaczonych „smutne spotkanie” trzeci czynnik, poza cenzura, przemilczaniem, Kłamstwa : -w piśmie: Solidarność Walcząca nr 2/197 23 stycznia – 5 luty 1989r: OŚWIADCZENIE

Władysław Frasyniuk w wywiadzie udzielonym w dniu 10.01. 1989 r. rozgłośni Radia Wolna Europa, w części dotyczącej spotkania z Andrzejem Gwiazdą we Wrocławiu stwierdził, że po pierwszej krytycznej uwadze A. Gwiazdy na temat Lecha Wałęsy połowa uczestników spotkania natychmiast opuściła sale, natomiast pozostali tak ostro przeciwstawiali się prelegentowi, że ten musiał zmienić swoje zdanie.

W przeciwieństwie do W. Frasyniuka byłem obecny na spotkaniu z A. Gwiazdą w Duszpasterstwie Ludzi pracy przy kościele św. Doroty. Tłok był tak wielki, że nie mogłem dostać się do środka Sali i w ciągu całego spotkania stałem w drzwiach – dzięki czemu dokładnie widziałem, czy ktoś wchodził lub wychodził z Sali w czasie prelekcji.

Stanowczo stwierdzam, że W. Frasyniuk w swoim wywiadzie dla RWE kłamał – bowiem jego relacja dotycząca przebiegu spotkania z A. Gwiazdą całkowicie mija się z prawdą, na co zresztą są dowody w postaci zapisów magnetofonowych.

Wrocław, 10.01.1989 r. Prof. Dr hab. Romuald Nowicki

Podobne w treści oświadczenie, dotyczące dwóch spotkań A. Gwiazdy na Uniwersytecie Wrocławskim, wpłynęło do redakcji od inż. Wojciecha Myśleckiego.

Dwutygodnik „Solidarność Walcząca ” Nr 1/145 z 4-18 stycznia  1987r zamieszcza wywiad  Kornela Morawieckiego -szefa SW,  z „gazetą”warszawki, w ktorym mamy dowód na stosowanie  cenzury  !

W III dekadzie listopada ub. R. gazeta Regionu Mazowsze „Przegląd Wiadomości Agencyjnych” (PWA) przeprowadziła wywiad z przewodniczącym Solidarności Walczącej Kornelem Morawieckim. Redakcja przesłała własne pytania i tylko na te pytania otrzymała pisemne odpowiedzi. Wywiad ukazał się w 41 numerze PWA, 14.XII.86. Niestety – okrojony. Nie było dwu pytań i istotnych dla całości wywiadu odpowiedzi oraz niektóre z pytań zostały przeredagowane (w drobniejsze zmiany nie wnikamy). Naszym Czytelnikom
i Czytelnikom PWA przedstawiamy pełny tekst tego ciągle aktualnego wywiadu. (Tytuł: za redakcją PWA, opuszczone pytanie zaznaczymy *)

WCIĄŻ TRZEBA IŚĆ …

P* – Jak ocenia Pan sens i skuteczność powoływania jawnych struktur „Solidarności”?
O – Należało próbować, ale poważniej i konsekwentniej. W oświadczeniach Wałęsy i powołanej przez niego TR „S” zabrakło zachęty a nawet  polecenia  do tworzenia jawnych struktur w regionach i zabrakło stwierdzenia o potrzebie konspiracji. A pierwsze wywiady Lecha wręcz taką potrzebne negowały. Potem przyszło opamiętanie. W sumie zrobił się spory zamęt. Jest jednak ruch, Zycie.

P – Jakie mogą być pozytywy i negatywy wyjścia na jawność?

O – Trzeba iść nie czekać. Cała ta inicjatywa będzie sukcesem, jeżeli z tych, którzy nie działali, nie działają i nie będą działać w podziemiu uda się zbudować jawną strukturę mini „S”. I niech ten półlegalny Związek nie czeka na łaskę władzy, ale niech stara się swą aktywność wymusić na władzy to, żeby albo zaczęła z nimi rozmawiać, albo go zamykać. A podziemie ma trwać i chwilowo mniej się bać, lecz głębiej knuć. Poszerzać kolportaż, umacniać struktury. Nagorzeje natomiast byłoby gdyby podziemie miało się ujawnić w Radach, a jawne Rady tak się zakonspirowały, żeby o nich słychać nie było.

P* – Co sądzi Pan o konfliktach kompetencyjnych czy dotyczących taktyki między TKK a  R ”S”? Czy nie powielają one konfliktu SW i RKS na dolnym Śląsku?

O – Na wewnątrz wszystko wygląda cacy. Jednak łudzą się ci jawni działacze, którzy myślą, że bez oddania się sprawie organizowania Związku na powierzchni, bez narażania się na tym polu, podporządkują swoim politycznym celom i taktyce cała podziemną „S”. Mogą ją przytłumić tylko, że potem komuniści pozwolą im na jawna działalność w PZPR i PRON.

RKS – to podziemny Związek Zawodowy w regionie. SW – to organizacja społeczno-polityczna, która chce by ten Związek mógł działać legalnie i której celem jest niepodległa Rzeczpospolita Solidarna i obalenie komunizmu. Konflikty między SW i RKS a pośrednio TKK są sporami dwu braci wygnanych z ojcowizny: starszego, który upomina się o swoją morgę i młodszego, któremu idzie o całość. Tu o takim sporze można mówić, bo podziemna i jawna „S”, jak deklarują dążą do tego samego. A że jawna działalność będzie odciągać ludzi z podziemia? To się okaże. Ludzie wybiorą, co zechcą. Ja, choć cenie każdego, kto służy Polsce i „S” to zawsze powiem, jeśli masz tutaj i teraz wolny wybór pomiędzy podziemną „S” a jawną –wybierz pozdziemną, a między podziemną „S” a SW – wybierz SW.

P – Jak tę „trójwładzę” ( TKK, TR „S”, Wałęsa i dodatkowo SW) odbierają zakładowi działacze „S” i jaki to będzie maiło wpływ na funkcjonowanie Biura „S” w Brukseli?

O – Zakładowi działacze „S” mają ewentualny problem dwuwładzy: TKK plus Wałęsa i TR „S” plus Wałęsa. Chyba, że jakiś działacz jest członkiem SW, ale wtedy można mu powiedzieć sameś chłopie chciał…

O Biurze brukselskim nie mam zdania – SW nie miała od niego jak i od TKK żadnej pomocy. Jako członek „S” obawiam się, że zagraniczne związki zawodowe po trudno czytelnej akcji „ujawniania się” „S” mogą obciąć moralną i rzeczową pomoc.

P – Jaki jest stosunek SW do podziemnego RKS Dolnego Śląska? Czy są jakieś formy współdziałania?

O – Chciałbym, żeby RKS był nawet gdyby we Wrocławiu miała powstać jawna rada „S”. We dwójkę raźniej. Są kontakty kolportażowe i personalne. My przedrukowujemy lub streszczamy w naszej prasie oświadczenia RKS.

P – Jaki jest Pana stosunek do TKK i TR „S”? Czy SW jest organizacją niezależna także od władz Związku, a łączy je z nimi jedynie Nazwa i cel działalności?

O – Mój – życzliwy. Ale chciałbym wiedzieć, jaki jest to tych związkowych ciał stosunek Wałęsy i Kuronia, Bujaka i Frasyniuka – to ciekawsze i ważniejsze.

SW jest organizacja niezależną. Z władzami Związku łączy nas rodowód, nazwa i cel: „Solidarność – tak!”

P – Jaką strategię działania ma w obecnej sytuacji SW?

O – Bez zmian. Robić to samo, tylko lepiej. A w pierwszym roku jawnej II „Solidarności” utworzyć terenowy Oddział SW w Kijowie.

P – Pozostał Pan już jedynym człowiekiem w podziemiu, który działa pod własnym nazwiskiem. Jak Pan to znosi, jakie są tego koszty życiowe i psychiczne? Dotychczas wszyscy działacze, którzy w jakiś sposób ujawnili się podkreślali uciążliwość tej formy działania.

O –  Nie jedynym. W podziemiu działa pod własnym nazwiskiem wiceprzewodniczący MKS w stoczni Gdańskiej z sierpnia 80 – Andrzej Kołodziej. Jego podpis widnieje pod dokumentem porozumień Gdańskich. Dziś A. Kołodziej jest przewodniczącym SW – Oddział Trójmiasto. Po grudniu 81 został skazany na 2,5 więzienia za rzekomą próbę ucieczki na Zachód. Wyrok odsiedział w całości w Czechosłowacji. Po powrocie do Trójmiasta SB zaczęła mu deptać po pietach, zszedł, więc do podziemia, trafił do SW. Andrzej jest ode mnie prawie 20 lat młodszy i decyzja trwania w podziemiu kosztuje go więcej niż mnie. Co tu zresztą mówić o kosztach? Mój zysk polega na tym, że większość swego czasu i sił mogę przeznaczyć na walkę o wolna Polskę. Uciążliwość – rzecz względna. Ta forma działania ma swoje wady i zalety. Np. wadą jest, że łatwo można się znaleźć w więzieniu, zaletą, że się w nim nie jest.

P – Czy zmierza Pan ukrywać się, aż do zwycięstwa? Jakie musiałoby być to zwycięstwo?

O- Do wpadki. Zwycięstwa, gdy uda się je wymodlić, wyśnić, wywalczyć – a niektórym z nas doczekać – nie trzeba będzie tłumaczyć. Jak nie trzeba było tłumaczyć Listopada 1918 i nawet Sierpnia 1980. I wcale nie musi to być jakieś ostateczne zwycięstwo – takiego nie ma. Prawda i dobro, sprawiedliwość i Solidarność są jak horyzont – gdy do nich idziesz, gdy się zbliżasz, odsłaniają się i odsuwają. Nie dojdziesz, lecz idź. Warto.

W piśmie pt. „W TYGODNIK „CDN” GŁOS WOLNEGO ROBOTNIKA”
Nr 249 z dnia 14.11. 1988 roku Warszawa, odnalazłem treść listu, która wyjaśnia nam dlaczego stawiano zarzuty Z. Bujakowi w poprzednim poście pt. „Smutne Spotkanie” –  relacja ze spotkania działaczy mazowieckiej „Solidarności” (CDN nr.251 z dnia 16.I.1989). Autor Krzysztof Wolf pisze:

Już czas….
Uważam, że przyszedł czas na zastanowienie się dlaczego tak się stało, że jeden z najsilniejszych regionów okazał się w dniach majowych i sierpniowych strajków jednym z najsłabszych. Myślę, że jest to miedzy innymi skutek wieloletniej działalności osób mających się władza „Solidarności” w regionie Mazowsze, a stanowiącymi faktycznie grupę polityczną  RKW. Dlaczego tak myślę?

Otóż niemal  od początku swego istnienia jedną z najważniejszych trosk RKW było niedopuszczenie do wykształcenia  się  nowej kadry przywódczej zdolnej do zastąpienia „wodzów”. Przejawiało się to m. in. blokowaniem inicjatyw oddolnych, będących poza kontrolą „rodziny”, odmawianiem im funduszy na działalność związkową, zlikwidowaniem małych firm wydawniczych drukujących przeważnie prasę zakładową poprzez stworzenie potężnego koncernu wydawniczego „Myśl”, blokadą informacyjna działań podejmowanych przez ludzi nie związanych z  RKW. Wreszcie nie dopuszczeniem  do udziału  we władzach regionu ludzi autentycznie niezależnych, nie szukających za wszelka cenę porozumienia z komunistami, takich jak chociażby  Seweryn Jaworski.

Sądzę również, że oparcie się na działalności deklaratywnej (apele, oświadczenia, wezwania) a nieściśle organizacyjnej oraz ukierunkowanie się RKW w stronę działań poza związkowych (samorządy osiedlowe, fundacje, pakty antykryzysowe) doprowadziło do ‘upadku’ „Solidarności” w Regionie Mazowsze.  Dochodzi do tego karygodna polityka finansowa. No bo jak to się dzieje, że  90% funduszy przeznaczonych na działalność związkową  w regionie idzie na wydawnictwa, a gdy jakaś grupa związkowa chce wydrukować ulotkę bądź gazetę zakładową musi wydawnictwu płacić duże pieniądze nie mając żadnej pewności czy to co chce wydać nie zostanie ocenzurowane jeśli nie będzie odpowiadało  linii politycznej RKW.

Widać jasno,  że wydawnictwa (z małymi wyjątkami)  pracują za pieniądze Związku na rzecz tzw konstruktywnej opozycji, a nie na rzecz „Solidarności”. Dopełnieniem działalności grupy politycznej RKW było wydanie oświadczenia z dnia 13.XII.87r. gdzie byli związkowcy stwierdzają, że „Solidarność” faktycznie nie istnieje.

Wiosenna fala strajków dobitnie potwierdziła tą opcje panów z RKW, którzy nawet nie  próbowali dostać się do zakładów (nie wierze tu w zwichnięte nogi i areszty domowe) aby pomóc zorganizować strajki. Podczas letnich strajków nie było lepiej, dużo szumu nieudana próba strajku w Ursusie, całkowicie przemilczany strajk w Hucie (zorganizowany przez ludzi niezwiązanych z RKW), wreszcie dezercja dwojga członków RKW  za granicę w czasie gdy trwały strajki w Polsce.

Wszystko to dobitnie świadczy o tym, że już najwyższy czas aby grupa polityczna RKW rozliczyła się ze swej działalności i funduszy przeznaczonych na cele związkowe, którymi dysponowała i zajęła się tym czym najbardziej lubi tj. poszukiwaniem takich form działalności, które nie umożliwiałyby  porozumienia z komunistami i wyznaczaniem coraz to nowych granic kompromisu.
Myślę, że należy powrócić do demokracji związkowej i przeprowadzić wybory do władz regionalnych ( na co jest w tej chwili odpowiednia pora), a nie zastępować ich kooptacją. Być może, zarzuci mi ktoś, że to co piszę jest atakiem na jedność Związku, ale czy w imię iluzorycznej w tej chwili jedności mamy milczeć i udawać, że nie widzimy jak likwiduje się nam Związek. Jeśli tak to po następnej fali strajków będziemy tylko mogli powiedzieć (używając słów H. Wujca) – znowu nas zaskoczyło.Krzysztof Wolf.

W tym samym piśmie „ CDN – nr 249”  czytamy w artykule pt. „Prasa zakładowa regionu Mazowsze” :

Podstawą działania „Solidarności” jako Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego, są  Organizacje Zakładowe. Jednym z przejawów ich działalności jest prasa. Jest to poważny atut w walce związkowej na terenie zakładu pracy. Mówi o tym m. In. redaktor „Głosu Wolnego Hutnika”. To co piszemy ma większe oddziaływanie na kierownictwo zakładu, niż informacje z CDN czy TM. Bardziej boją się tego co jest tu na miejscu, w hucie. I to pomimo naszego niezdarnego języka, niezbyt dobrego druku. Czym innym jest, gdy pisze o nas ktoś z zewnątrz a czym innym, gdy sami piszemy o swoich problemach. Dyrekcja reaguje na nasze informacje o bhp, o złych warunkach pracy, ale nigdy nie mówi tego  wprost. („Robotnik” nr 105).
Widzimy, że prasa zakładowa może osiągnąć to, czego nie mogą spowodować struktury ponad zakładowe. Rozumując dalej, można wywnioskować, że o sile Związku decydują organizacje zakładowe i ich prasa. Wystarczy spojrzeć na przykład Regionu Dolny Śląsk (por. artykuł Panorama Wrocławia, w „Tygodniku Mazowsze” nr 247).
Jak przedstawia się sytuacja prasy zakładowej w Regionie  Mazowsze właściwie nie wiemy. Ostatnia całościowa analiza ukazała się w „Tygodniku Mazowsze” nr 154, z 16 stycznia 1986 r, a więc przed dwóch i pół roku. Porównajmy owe dane ze  stanem na dziś. W grudniu 1983r w Regionie Mazowsze  wychodziły 44 pisma zakładowe (w tym nieregularne i efemerydy), w grudniu 1985 roku było już tylko 26. jest to  spadek o 41% w stosunku do poprzedniego okresu. Wg moich obliczeń w grudniu 1987r wyszło zaledwie 12 pism  zakładowych. Stanowi to spadek o 72.8% w stosunku do 1983 roku i 53.9% w stosunku do 1985r

Żeby nie było wątpliwości owe 12 pism to : „Wolny Głos Ursusa”- ZM Ursus, „Głos Wolnego Taksówkarza”, „Głos Wolnego Hutnika”- Huta, „Wiadomości”  – WFD, „Wiadomości”- IBJ, „Radiowiec” – ZR Kasprzak, „Reduta”- ZM Nowotki, „Los”- Lamina,
„Solidarność- R i TV” – PR i TV, „Monter” – FSO, „Szeptuś” – WPG, „Solidarność COB i RTK”
To chyba wszystko co wychodzi w naszym Regionie. Przyznam, że chętnie bym się dowiedział, że kogoś pominąłem. Wracając do statystyki.
W końcu października br postanowiłem  jeszcze raz przeliczyć tytuły. Okazało się, że na pewno wyszły 4 tytuły. W Hucie, IBJ, PR i TV, Ursusie. Nie mam jednak pewności co do 4 dalszych tytułów. Przyjmując optymistycznie można stwierdzić, że prawdopodobnie wyszło 4 do 8 tytułów.  Miażdżąca statystyka. Winę za obecny stan można oczywiście zwalić na działaczy zakładowych. Zwróćmy jednak uwagę na  pisma zakładowe Regionu Dolny Śląsk.
W omawianym okresie 1983-1985 liczba tytułów spadła o 1 (słownie: jeden).Wiele zależy od postawy władz związkowych, bo chyba robotnicy wrocławscy nie różnią się od warszawskich. Cezary Miżejewski.

W podziemnym pismie pt. „ TYGODNIK cdn GŁOS WOLNEGO ROBOTNIKA”

Nr 254 z dnia 16 I 1989 roku Warszawa, jest relacja ze spotkania działaczy mazowieckiej „Solidarności” zatytułowana „Smutne spotkanie”:

Dnia 21.12 br. w Kościele pw. Dzieciątka Jezus odbyło się zebranie Komitetu Organizacyjnego Huty, na które przybyli: Z. Bujak, M. Jankowski, S. Jaworski i K. Wolf. Z. Bujak odpowiadał tam na stawiane mu zarzuty. – Oto wyrywki tej wymiany zdań:

Krzysztof Wolf: Dlaczego Seweryn Jaworski nie jest członkiem RKW?

Zbigniew Bujak: – Obstawałem za tym, żeby S. J. wszedł do RKW, ale S.J. nie zgadzał się. S.J. kwestionuje legalność RKW.

Seweryn Jaworski: Zaraz po wyjściu z więzienia zgłosiłem się do Bujaka, B. zwlekał długo. W końcu w rozmowie zaproponował mi, żebym wszedł do RKW z imienia i nazwiska i ukrywał się, albo żebym był jawnym przedstawicielem RKW – a wtedy by mnie od razu zamknęli. Miałem się ukrywać na własna rękę, bez pomocy. Zaproponowałem, że nawiążę kontakty z zakładami i powiążę je. Bujak powiedział, że tym się już zajmuje Bieliński. Potem zaproponowano mi fikcyjną funkcję członka – korespondenta RKW, po drugiej amnestii też się zgłosiłem. Bujak powiedział mi, żebym stworzył drugi garnitur RKW. To było odstawienie na boczny tor. Zażądałem powrotu do zasad statutowych, to jest aby dokooptować członków Zarządu powinno się uzyskać consensus RKW, zarządu Regionu i MRKS.

K.W.- Kiedy, po oświadczeniu 13.XII.87r mówiącym, że „S” nie ma, RKW ponownie stwierdziła, że „S” jednak jest?.

Z.B. i M.J. – Źle interpretujecie to oświadczenie, przez takie jego zredagowanie chcieliśmy pobudzić, zaktywizować ludzi.

K.W. – Dlaczego strajk w Hucie został wyciszony, czy dlatego, że zorganizował go Seweryn Jaworski ?.

Z.B. – Nic nie wiem o tym, żeby był wyciszony, szybko się skończył, to się o nim nie mówiło.

K.W. – Co RKW ma do zaproponowania ludziom, którzy będą zredukowani w wyniku reformy?.

Z.B. – KKW wydała na ten temat zalecenia, my nie mamy nic do dodania.

K.W. – Jak nazwać wyjazd dwojga członków RKW (Bieliński i Ewa Kulik) za granicę w momencie, gdy w Polsce trwały strajki?. Przypominam, że T. Jedynak wrócił aż z Australii, aby wesprzeć górników.

Z.B.– To insynuacja i bezczelność. Wyjechali na stypendium. Uważaliśmy, że nie ma jeszcze tak ostrej walki, aby musieli zostać w kraju.

K.W. – Dlaczego od momentu wyjścia na jawność, czyli od 2 lat, nie ma szkolenia kadr związkowych?.

Z.B. – Były m. in. na Karolkowej, ale nie było chętnych. Ludzie przychodzili głównie po mój autograf.

K.W. – Dlaczego Huta nie wiedziała o tych szkoleniach ?.

Z.B. – ….(milczenie)

K.W. – Dlaczego RKW używa funduszy „S” do manipulacji politycznych? Dla przykładu, MZK nie dostało od 1984żadnych pieniędzy na gazetę, od czasu gdy RKW zorientowało się, że mają kontakty z MRKS, a po wejściu do RKW od razu dostali pieniądze?. Proszę tylko nie odpowiadać, że jestem bezczelny, bo ten język mi coś przypomina.

Z.B.- Zakłady nie odprowadzają składek do RKW i tym samym są czy też powinny być samowystarczalne. Gdy jakiś zakład zakłada pismo, to udzielamy dotacji, ale gdy pismo nie może utrzymać się ze składek to to jest fikcja.

K.W. – Kto dostaje w takim razie pieniądze, jeśli nie zakłady?.

Z.B. – Oświata, Kultura, Nauka, Wydawnictwa.

K.W. – Dlaczego nie ma rozliczeń?.

Z.B. – Poza Mazowszem nikt nie chce rozliczeń i nie stosuje się ich.

Hutnik – Co się stało z nagroda im. J. Kennedyego przyznana m. in. ks. Jerzemu (pośmiertnie). Czy rodzice księdza Popiełuszki coś z niej dostali?.

Z.B. – Zgodnie z życzeniem rodziny Kennedych to 40 tysięcy dolarów podzielono miedzy Adama Michnika i mnie, czy rodzice ks. Popiełuszki coś dostali – nie wiem.

K.W. – Dlaczego na Wybrzeżu, Śląsku, w Krakowie, Stalowej Woli były strajki a w Mazowszu nie? Czy dlatego, że tam są lepsi ludzie, czy może maja lepszych przywódców?.

Z.B. –To przypadek. Rozmawiałem z Milczanowskim i on mówił, że strajk pociągnęło dwóch czy trzech ludzi. To samo na Śląsku.

Jeden Komentarz: Nieprawdą jest, że pieniądze z regionu lub z centrum ‘S” idą na naukę, kulturę, oświatę. Jak sprawdziliśmy, te instytucje niezależne tworzą tzw. OKNO (Oświata, Kultura, Nauka), organizacje która sama zdobywa pieniądze na swoje cele. Nie są to pieniądze „S”, Z. Bujak powinien wiedzieć o tym najlepiej, bo gdy tworzyło się OKNO (jeszcze w okresie jego ukrywania się) zrobił straszna awanturę, że powstaje jakaś organizacja niezależna od „S”. OKNA jednak nie udało mu się podporządkować, a tym bardziej włączyć budżetowo do „S”.