Archiwum dla Listopad, 2008

Zwierzając się przyjacielowi z Radomia, że nie jest ze mną OK. że „siadam” nerwowo, zaproponował mi zakup ksiązki Waldemara Łysiaka pt. „Mitologia Świata bez klamek”, to powinno mnie przynajmniej uspokoić na jakiś czas. Kupiłem 43 zł.

Jest to książka z cyklu „Łysiak na łamach 7” znajduje się tam przedmowa-zamiast wywiadu rzeki, 20 numerowanych mitów, od 7 do 259 stron, oraz aneksu z przedrukami głównie z GP i NGP zmieszczonych na kolejnych 56 stronach.. Na stronie 105 jest „Mit Radia Wolna Europa” oznaczony nr 9 w których autor omawia role jaką pełnili dyrektorzy RFE. 1-szy to Jan Nowak ( Zdzisław Jeziorański) słynny kurier z Warszawy, dyrektorował RFE w latach 1952-1976. Spotkałem śp. Jana Nowaka osobiście w Aleksandrii (dzielnica stolicy USA) w 1983 roku.

Po przybyciu do Nowego Jorku, zgłosiłem się do Komitetu Pomocy Solidarności, którego adres znalazłem na ścianie korytarza organizacji IRC, której byłem podopiecznym, jako uchodźca. Komitet mieścił się przy 7 alei i 27 ulicy na 25 piętrze (275 Seventh Avenue, New York, NY. 10001 tel.(212) 989 0909), kierowała nim grupa osób związanych z ówczesną opozycja PRL pod batutą Pani Ireny Lasoty, byli to : śp. Jakub Karpiński (Marek Tarniawski), Jerzy Warman i Piotr Naimski.

Pamiętam też pannę Martynę ( wyszła za przyjaciela komitetu, amerykańskiego dziennikarza Jona Fox’a) Piotra Gumpera z Poznania ( plastyk, też uchodźca-internowany) Wacława z Lublina – działacz NSZZ „Solidarność, był Jurek Stasiński ( o ile dobrze pamiętam nazwisko) drukarz Nowej lub regionu Mazowsze, przeszedł później do pracy w lokalnej, polskojęzycznej gazety „Nowy Dziennik”. Ale to okres późniejszy. Nie pamiętam, czy już był Piotr Gumper, czy „doszedł” później w momencie mojego przyjścia do Komitetu.

Przyjęty zostałem miło i od razu p. Irena „zajęła” się mną, co oznaczało, że organizowała mi konferencje prasowe, wywiady do RFE ( pracowała tam jako „Freelance” – wolny strzelec) przesłuchania przed różnymi „komisjami”. Tematem generalnym, wokół którego tak się uwijaliśmy z p. Ireną był mój powód- emigracji to jest „Wojskowe Obozy Karne” . Myślę, raczej pewny jestem, że ta werwa i ogromna energia p. Ireny oraz moja – przynajmniej w dużej mierze przyczyniła się do zaniechania tej formy represji przez Wronę, obozy przestały funkcjonować po 3 miesiącach. Jest to temat do którego powrócę, ale teraz pisze o „kurierze z Warszawy”.

Komitet zajmował się raczej strona bardziej „duchową” informacyjną, wydawał biuletyn w dwóch wersjach językowych, wysyłał listy i jak już wspominałem prowadził, wszelkie inne działania z zakresu szerokiej akcji medialnej. Ja myślałem bardziej o pomocy materialnej – sprzętowej, z racji tej, że siedziałem razem z p. Antonim Macierewiczem, bardziej zbliżyłem się do jego przyjaciela – Piotra Naimskiego, z którym omawialiśmy nocami „pomysły” na rozpoczęcie budowy własnych kanałów przerzutowych.

Siłą rzeczy trzeba było myśleć o zdobywaniu funduszy na takie przemytnicze przedsięwzięcia. Wówczas (początki roku 1983) w USA-New York, Solidarność i stan wojenny były tematem nr 1, wszyscy chcieli okazać przynajmniej sympatię. Nie nadużyję w najmniejszym stopniu tamtej sytuacji, ale atmosfera była taka, że w barze, pubie czy restauracji, strach było się ”ujawnić”, że się jest „Polish” bo prawie każdy chciał się napić z reprezentantem „bohaterskiego” narodu.

Powstawały jak przysłowiowe grzyby po deszczu, komitety, grupy i nawet indywidualne akcje, zbierania funduszy na pomoc dla „walczącego” kraju, dochodziły też pierwsze sygnały o nieuczciwych „zbieraczach” oszustach, podszywających się pod patriotów i działaczy na rzecz walki z komuną.

Razem z Piotrem ustaliliśmy, że trzeba powołać „komitet-radę”, która da gwarancje, że zbiórka funduszów będzie zgodna z intencjami i zostanie w uczciwy sposób zrealizowana. Ustaliliśmy, że osobami które będą spełniać takie oczekiwania będą znane osobistości z grona Polaków przebywających w USA, i tak powinni być : poeta Czesław Miłosz, Stanisław Barańczak, Zbigniew Brzeziński i Jan Nowak-Jeziorański.


Zdobywałem adresy „politycznych” , często w pół legalny sposób, udało mi się zebrać i wysłać „apel” do ponad 800-set eks-solidarnościowców. Nie przejmowałem się zbytnio, że odpowiedziało pozytywnie jedynie około 10%. Aby być dobrze zrozumianym, dawni działacze mieli tylko podpisać, że się zwracają z apelem do mieszkańców USA w tym do Polonii. Wcześniej było nas tylko kilku, ktoś podpowiedział, że będzie to lepiej wyglądało, jak się zbierze większa ilość,  bedzie bardziej demokratycznie, bo Solidarność to przecież najbardziej demokratyczna organizacja na świecie.

Prace przygotowawcze szły pełną parą, wysłany został „list” do gazet, rozgłośni radiowych i TV przez byłych działaczy NSZZ „Solidarność” przebywających w USA i Kanadzie. Z prośbą o nagłośnienie nieodpłatne apelu o pomoc dla podziemia. Przyjęto nasz list ze zrozumieniem i akceptacją. Amerykańskie związki zawodowe AFL-CIO, też nas poparły.

Pani Irena Lasota ustaliła już z p. Miłoszem i S. Barańczakiem, że ok, zgadzają się, nawet p. Zbigniew Brzeziński wyraził zgodę, z zastrzeżeniem, że jak pan Jan to on też. Nie pomnę już wszystkich niuansów tej sprawy, ale w końcu stanęło na tym, że musimy jechać na spotkanie z Panem Dyrektorem Nowakiem. Jechać mam ja i Piotr Gumper jako dwaj „autentyki’. Nie wiem, jaki był Piotra j. angielski, mój był prawie zerowy, ale sądząc po sposobie dotarcia do stolicy USA Washingtonu, jego chyba był podobny. W każdym razie nigdy nie zapomnę tej podróży, wyjechaliśmy o świcie, aby być odpowiednio wcześniej i przy okazji zwiedzić- zobaczyć Kapitol – Biały Dom. Z NYC do Waszyngtonu jest około 260 mil, normalnie powinno to  zając około 5 godzin, nam jazda zabrała ponad 10 godzin. Omyłkowo braliśmy nie ten zjazd co trzeba, a następny (słowo next – tłumaczyliśmy dosłownie – następny) były oczywiście awantury. Musze to uczciwie napisać, byłem tak podniecony, samym spotkaniem z TAKĄ legendą, że dostawałem gęsiej skórki.

Pan Nowak wyznaczył nam spotkanie w pobliżu swojego zamieszkania, w jakimś barze szybkiej obsługi, przez co musieliśmy przebrnąć całe miasto, stresując się jeszcze bardziej. Na spotkanie szedłem na trzęsących się nogach, obaj z Piotrem byliśmy przejęci misją do ostatnich granic, głosy nam drżały.

Pan Nowak przywitał się z nami i jakoś poszło, ja omawiałem najważniejszą dla mnie w życiu sprawę RADY-KOMITETU. Początkowo, nie docierało do mnie, że Pan Nowak nie jest usposobiony pozytywnie, temat z którym przyjechaliśmy pomijał, pytał o inne rzeczy dla mnie osobiście nie istotne. Nie odpowiadałem mu, a nadal tłumaczyłem, jak ważna jest sprawa. W końcu, stwierdził stanowczo, że to jest rozbijacka robota i on nie weźmie w tym udziału. Jeszcze ratowałem sytuacje, że właściwie to ONI jako ta Rada, nic nie będą prawie robili, że my jako Komitet nowojorski wszystkim się zajmiemy itd. Oni tylko będą zbierać „owacje”.

Stanowczo jednak stwierdził, że od organizowania pomocy jest Mirosław Chojecki, którego on w tym właśnie celu wysłał z Ameryki do Francji, i jak tak bardzo chcemy pomagać to tylko i wyłącznie poprzez Mirka. Widząc, jego nieprzejednaną postawę, wyraziłem zgodę na „Choja”, ale nadal upierałem się, że forsa jest tu w USA a nie we Francji, że niech już będzie szefem Mirek, ale zbieranie funduszy powinno być wszędzie tam gdzie one są i łatwo je zebrać. Pamiętam jeszcze, że jako argument podałem mu przykład „Orkiestry Wiedeńskiej”, że gra 10 miesięcy przez rok w Nowym Jorku a nie w Wiedniu, bo tam są pieniądze. Był niewzruszony.

Załamany kompletnie, wydusiłem z siebie, że na jego imię dostawałem gęsiej skórki, a teraz żałuję, że go poznałem. Nie pamiętam nawet czy podałem mu rękę na pożegnanie. Może Piotr Gumper pamięta to nasze rozstanie.

STOSUJĄ ULGĘ DLA MAŁOLATÓW OSWIADCZENIE

W dniu 27.09.1984r. ok. godz. 20 po rzuceniu słoiczka z farbą w kierunku radiowozu uciekłem w kierunku domu. Przeskakując przez płotek ogradzający kwietnik uderzyłem nogą raniąc sobie nogę poniżej kolana. W domu założyłem prowizoryczny opatrunek. Ponieważ noga mnie bolała 28.09. rano udałem się do przychodni przy ulicy Sienkiewicza. Po opatrzeniu rany wróciłem do domu, przebywając w nim ze względu na bolącą nogę.

Około godziny 15 usłyszałem dzwonek w drzwiach. Podczas otwierania drzwi zostałem nimi uderzony a następnie wepchnięty do swojego pokoju, po czym do pokoju wszedł dzielnicowy wraz z trzema funkcjonariuszami w cywilnych ubraniach. Po sprawdzeniu tożsamości i pobieżnym obejrzeniu pokoju zostałem odprowadzony na komendę DUSW przy ulicy Grunwaldzkiej, gdzie przystąpiono do przesłuchania mnie.

Jeden z przebywających tam funkcjonariuszy w mundurze oświadczył, że to na powitanie i uderzył mnie w szczękę w ten sposób, że przeleciałem przez stojące obok krzesło. Następnie kopnął mnie kilkakrotnie w plecy oraz żołądek. Zacząłem wymiotować. Wtedy dwóch innych funkcjonariuszy w mundurach śmiejąc się wytarli mną wydzieliny oświadczając, że na milicji musi być ład i porządek. Następnie wepchnęli mnie do łazienki. Wpadając tam uderzyłem twarzą o ścianę. W łazience starłem ze siebie wymiociny oraz zmyłem krew płynącą z rozbitego nosa. Po pewnym czasie zabrali mnie stamtąd i z pomocą kopniaków w pośladki i uda doprowadzili mnie powrotem do pokoju przesłuchań. Tam popchnęli mnie na krzesło stojące pod ścianą zaczęli dalsze przesłuchanie. Po każdej odpowiedzi bili mnie pięściami i rękami po twarzy oświadczając, że i tak stosują ulgę dla małolatów.

Po pewnym czasie wróciła ekipa przeprowadzająca rewizje w moim domu. Podejrzewając moją współpracę z podziemiem rozpoczęli następną turę pytań. Kazali mi wstać z krzesła i jeden z milicjantów kopnął mnie w skaleczoną nogę. Na oświadczenie, że ta noga mnie boli, kazał mi podwinąć nogawkę, a zobaczywszy bandaż uderzył mnie pałką w zranione miejsce. Gdy z bólu spadłem z krzesła uderzył mnie jeszcze kilkakrotnie starając się trafić zranione miejsce. Następnie klęknął mi kolanami na piersi przytrzymując moje ręce. W tym czasie inny z przebywających tam milicjantów szarpnięciem zerwał bandaż rozrywając też ranę. Po chwili podnieśli mnie sadzając na krześle i rozpoczęli dalsze przesłuchania.

Gdy nie mogłem na któreś z pytań odpowiedzieć podchodzili do mnie łapiąc mnie za włosy i bijąc moją głowa o ścianę. Ponieważ po kilkukrotnym uderzeniu z ust i z nosa od nowa zaczęła płynąć krew, przerwali przesłuchanie i podstawili mi papier do podpisania. Nie wiem co to był za papier, ale podpisałem, ponieważ nie mogłem wytrzymać zadawanych mi ciosów. Odprowadzając mnie do celi oświadczyli, że i tak wrócę bo muszę zlizać krew, która pozostała na dyżurce.

Następnego dnia rano doprowadzono mnie do prokuratora Zbigniewa Tuczapskiego. Gdy oświadczyłem, że byłem bity, otrzymałem odpowiedz, że za mało dostałem bo mogę usiedzieć na krześle, gdyby on przesłuchiwał to bym wyjechał nogami do przodu. Więcej już przesłuchiwany nie byłem.

Ponieważ noga zaczęła mi puchnąć i sinieć tego dnia tj. 29.09. po południu zawieziono mnie na pogotowie przy ulicy Traugutta. Po opatrzeniu rany, zgłosiłem lekarzowi, że mam uszkodzona szczękę, guzy na głowie oraz siniaki na rekach i nogach. Eskortujący mnie wypchnął mnie na korytarz, skuł z tyłu ręce i odprowadził do radiowozu marki „Nysa”. Następnie popchnął mnie do samochodu. Ponieważ ręce miałem skute z tyłu nie mogłem przytrzymać się ręką drzwi lub poręczy. Wobec tego milicjant złapał mnie za nogi i wrzucił do środka zatrzaskując drzwi. Następnie w szybkim tempie samochód ruszył z miejsca. W tym czasie podnosiłem się z podłogi i od tej jazdy upadłem w kierunku drzwi uderzając głowa o poręcz siedzenia. Po wyjeździe na ulicę kierowca wykonał kilka ostrych zakosów po ulicy, śmiejąc się, że im głową karoserie rozmontuje. Po przywiezieniu mnie na komendę DUSW przy ul. Grunwaldzkiej wprowadzono mnie na dyżurkę gdzie zostałem uderzony trzykrotnie pięścią w twarz abym nie zapomniał, że znajduje się na komendzie, a następnie odesłany do celi.

Przez następny dzień to znaczy niedziele, dano mi spokój, a w poniedziałek 01.10.84 przekazano mnie do aresztu przy ulicy Świebockiej 1. Na prośbę doprowadzenia mnie do lekarza nie uczyniono tego, tłumacząc, że jeszcze kości trzymają się kupy a więc nie ma potrzeby.

Po około 2 tygodniach przekazano mnie z aresztu śledczego do WUSW we Wrocławiu. Podczas przekazywania mnie do tamtejszego aresztu, milicjant pełniący służbę spytał się konwojentów czy to ten malarz. Gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź uderzył mnie pięścią w twarz, a gdy upadłem, kilkakrotnie kopnął mnie noga w żołądek i klatkę piersiową. Potem zapytał czy już wszystko oddałem, a gdy powiedziałem, że pozostał mi tylko bandaż na nodze, zerwał mi go wraz ze strupem mówiąc, że mógłbym się na nim powiesić, a następnie złapał mnie za włosy i pchnął w kierunku celi dodając przy tym kilka kopniaków na przyspieszenie. Milicjant, który to uczynił pełnił służbę na dyżurce aresztu WUSW.

Przez okres dwóch tygodni, gdy tam przebywałem byłem kilkakrotnie doprowadzany do oficera śledczego. Za każdym razem na dyżurce i po drodze byłem bity i kopany. W jedna stronę dlatego, abym sobie przypomniał o wszystkim, a z powrotem, abym nie zapomniał co było mówione. Dwukrotnie, gdy wchodziłem do oficera śledczego pokrwawiony na twarzy po pobiciu, powyższy oficer śmiał się, że ja zamiast przez drzwi zrobiłem pomyłkę i wchodziłem przez ścianę. A, że ściana się nie otwiera, wobec tego takie chodzenie musiało być dla mnie bolesne. Natomiast on mnie nie bił i to co się dzieje poza jego pomieszczeniem wcale go nie interesuje i nie będzie sobie tym głowy zawracał.

Po zakończeniu śledztwa w dniu 01.11.84 podczas przekazywania mnie z powrotem do aresztu śledczego na pożegnanie zostałem jeszcze raz pobity. Ze względu na to, że nie posiadam ojca użalili się nade mną, pokazując na czym polega tzw. ojcowska ręka bijąc mnie i kopiąc do tego stopnia, że przez okres ok. 2 tygodni nie mogłem ugryźć chleba, wyjść na spacer, ani też utrzymać cokolwiek w rekach, ponieważ włożyli mi palce na krawędzi szuflady a następnie jeden z milicjantów dwukrotnie kopnął w szufladę. Po doprowadzeniu mnie do aresztu zostałem zbadany przez lekarza. Zgłosiłem mu o rękach i szczęce. W odpowiedzi jakiej udzielił mi lekarz dowiedziałem się, że jedzenie mogą mi przeżuwać koledzy i karmić mnie łyżką, te sprawy go nie interesują.

Od czasu przeprowadzenia przesłuchań miewam zawroty głowy a także krótkotrwałe zaniki pamięci, a także zacząłem się jąkać. Często też bolą mnie uszy. Kilkakrotnie też stwierdziłem, że wypadają mi przedmioty trzymane w palcach a potem przez dłuższą chwilę miewam skurcze palców. Przy zgłaszaniu się do lekarza często nie zostaje do niego doprowadzony, natomiast gdy już się do niego dostanę zbywa mnie słowami mówiąc, że to przejdzie na moje dzieci, a wtedy o tym zapomnę. Dlatego też nie podpisałem zakończenia śledztwa, ponieważ nie wpisano do akt zgłaszanych przeze mnie oświadczeń.
Bogdan Dariusz, pseud.. Sybis

Autor powyższego niedatowanego Oświadczenia, które wyszło spoza więziennych murów, urodził się w 1967 roku, zamieszkuje we Wrocławiu przy ul. Chemicznej 5/12 do chwili aresztowania uczył się zasadniczej szkole zawodowej przy ZNTK we Wrocławiu. W dniu 15.01.1985 został skazany na karę 15 miesięcy wiezienia i przebywa w ZK w Strzelinie. Wraz z nim skazani zostali; Bronisław Orańczyk, ur. 1965r. zam. Wrocław, ul. Ukryta 15/5 – na 1 rok oraz Dominik Szymański, ur. 1967r. zam. Wrocław, ul. Sępa Szarzyńskiego 64/27 – na 1 rok – przebywają w więzieniu w Strzelinie.
Oświadczenie Bogdana Dariusza przesłaliśmy do Prokuratury Wojewódzkiej we Wrocławiu, Pana Prezydenta Miasta, do Wrocławskiej Kurii Metropolitarnej, Komitetu Obrony Praw Człowieka na Dolnym Śl.., Dyrekcji ZSZ przy ZNTK oraz inicjatorom Ruchu bez Przemocy.
Domagamy się od Pana Prokuratora wszczęcia śledztwa w powyższej sprawie, ukarania winnych i natychmiastowego uwolnienia maltretowanego chłopca i jego kolegów. Redakcja.

Pan Marek Ciesielczyk napisał kilka dni temu, post pt.

Esbek „autorytetem niepodległościowym” w Tarnowie
Ciesielczyk Marek,

Mało brakowało, by esbek powitał Prezydenta RP

W roku 1918 Tarnów był pierwszym niepodległym, polskim miastem. Dlatego właśnie tutaj odbyły się główne, ogólnopolskie uroczystości z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Najważniejszym prelegentem na międzynarodowej sesji naukowej z tej okazji był …. Esbek

Kazimierz Bańburski, obecny kustosz Muzeum Okręgowego w Tarnowie, dzisiaj pretenduje do roli jednego z autorytetów moralnych w tym mieście oraz głównego historyka niepodległościowego. Jest jedną z głównych postaci uroczystych obchodów 90. rocznicy odzyskania niepodległości w Tarnowie.


Jako obecny kustosz Muzeum Okręgowego w Tarnowie, co wg autora jest skandalem. Generalnie się zgadzam, ale jest wzmianka w tekście, że pan “Esbek” w 1980 roku, już we wrześniu złożył rezygnacje i przestał pracować. Dalej dodaje (autor) opinie:

Ciekawe są okoliczności rozstania Kazimierza Bańburskiego ze Służbą Bezpieczeństwa. Po zwycięstwie „Solidarności” w sierpniu 1980 roku, sam prosi we wrześniu tego roku o zwolnienie. W aktach starszego inspektora SB Bańburskiego znajdujemy taką oto notatkę jego przełożonych, wyjaśniającą powody jego rezygnacji: „…ulega nastrojom w kraju…”.

– zwierzchników esbeckich odnośnie rezygnacji z dalszej pracy w SB. Domyślam sie, że rezygnacja została przyjęta, tu bardzo mnie interesuje, co sie dalej działo z byłym pracownikiem SB w Tarnowie. Czy rzeczywiście przestał po prostu, tak sobie pracować?

Domyślając się, bo w ponoć “wolnej” Polsce w większości ważnych, dotyczących nas spraw, możemy się tylko domyślać. Jest to test dla nas wszystkich, czy jest, czy też nie; Wolna Polska. Prawdziwa wiedza jest głęboko schowana, – że, rezygnacja lub zdrada w gronie SB, co na jedno wychodzi, była bardzo rzadka, lub kończyła się wręcz tragicznie dla osoby, która się zdecydowała na taki krok.

Ale na temat ten pan Marek nic nie pisze, a szkoda, bo jest to ważny, wymierny fakt, że jednak było można odstąpić od zbrodniczej działalności, takie sprawy wyznaczają dla nas miarę, która możemy Mierzyc zachowania byłych i obecnych esbeków.
Pisząc o tym, mam nadzieje, ze pan Marek Ciesielczyk opisze nam bardziej szczegółowo, o tym fakcie, jaka to była rezygnacja, bo możliwe, że była to fikcja.

Gdyby tak było, to znowu mogę tylko przypuszczać, ze “rezygnujący” otrzymał bardzo ważne zadanie, na tyle ważne, ze zgodzono się na duży „obciach” . Bo jednak „poszło w świat!”, że są możliwości zaprzestania bandytyzmu państwowego. A taka sprawa dla organizacji mafijnych, to początki jej końca.

Gdyby jednak się okazało, ze rezygnacja była autentyczna, to zamiast “kopać” gościa trzeba mu pogratulować i docenić jego ogromną odwagę, za zniewagi przeprosić. Proszę tylko dobrze zrozumieć, co piszę pod „rezygnacja autentyczna” – to będzie widać z zachowania, losów jego i najbliższej rodziny w szczególności w okresie stanu wojennego. Niepokoi mnie zapis: – Pod koniec lat 80. pracował w Urzędzie ds. Wyznań, który także zajmował się prześladowaniem Kościoła i wiernych. – mogący wskazywać, że jednak była to chyba fikcja.

Zdecydowałem się na napisanie w takim zarysie, jakby pewnej „obrony” ponieważ uważam, że ludzi z grupy autentycznie zrywającej z SB lub innymi formacjami „ bezpośredniego przymusu” PRLu, należy odszukać i objąć specjalną troską. Mają oni wiedzę, której nie znajdziemy w „teczkach” z IPNu, a która to wiedza jest niezbędna do całkowitego rozpoznania tragedii komunistycznej.
Panie Marku, czekamy na dalszy ciąg ciekawej sprawy.

Przy okazji melduję, że flagi  w dniu Święta 11.11. nie wywiesiłem, w oficjałkach, tam gdzie byli i organizowali “nasi z ITI RP” przedstawiciele władz, nie brałem udziału, nie cieszyłem się, jakoś nie mogłem, było i jest mi smutno.

Inne źródło: Salon24.pl
“ Esbek „autorytetem niepodległościowym” w Tarnowie” – 2008-10-29, 08:55:17

Mało brakowało, by esbek powitał Prezydenta RP 🙂

Wybór Baracka Obamy w bardzo krótkim czasie doprowadzi do zniszczenia podziału sił, który w praktyce stanowi fundament tradycyjnych amerykańskich rządów. Ludzie, którzy znajdują się obecnie u władzy, rekrutują się głównie spośród uczelnianych lewackich radykałów z lat 60., marksistów.
________________________________________
Z Peterem Redpathem, profesorem filozofii w St. John’s University New York, rozmawia Anna Wiejak

Demokraci mają prezydenta i większość w Kongresie. Co to oznacza?
– Barack Obama i wszyscy, którzy go wspierają, są najzagorzalszymi lewakami. Moim prywatnym zdaniem, Obama oprze swą polityczną grę oraz polityczne decyzje na książce anarchisty Saula Alinsky’ego „Reveille for Radicals” (Przebudzenie radykałów). Jego prezydentura oznacza podkopanie tego, co jeszcze ocalało z amerykańskiej konstytucji i przerobienie na podręcznik dla socjalistów.

Dlaczego amerykańscy wyborcy zdecydowali się poprzeć Baracka Obamę?
– Kryzys ekonomiczny miał duży wpływ na wynik głosowania, jednakże czynników, które zadecydowały o tym, iż to Obama, a nie McCain zdobył najwięcej głosów, jest wiele. Amerykańskie media pozostają pod kontrolą środowisk lewicowych. Te lewackie media przez lata bezlitośnie atakowały administrację Busha, a później prowadziły intensywną kampanię propagandową przeciwko kandydaturze McCaina. Warto przypomnieć, że zarówno McCain, jak i Obama przysięgli nie wykorzystywać w prowadzonej przez siebie kampanii prywatnych funduszy, ale korzystać jedynie z kwot przysługujących im od państwa. Obama skłamał, składając tę obietnicę – kiedy już zabezpieczył sobie nominację z ramienia Partii Demokratów, wziął miliony od prywatnych donatorów z niemalże całego świata. Wiele ze źródeł, z których finansował kampanię, pozostaje niemożliwa do wyśledzenia. John McCain odmówił korzystania z prywatnych pieniędzy. Podobnie zresztą było w innych kwestiach – Obama miał pracowników, którzy jeździli po całym kraju, rejestrując nowych wyborców. Tymczasem wielu z owych nowych wyborców w zasadzie w ogóle nie była uprawniona do głosowania. Doszło do wielu oszustw. Niektórzy Amerykanie głosowali na Obamę, próbując złagodzić swoją winę za dawne akty dyskryminacji rasowej. Myślę jednak, że głównym problemem była różnica w funduszach na kampanię, bezlitosna antybushowska propaganda, jednocześnie faworyzująca Obamę. McCain miał za mało pieniędzy i prowadził słabszą kampanię. Myślę też, że niektórzy z członków Partii Republikanów celowo źle mu doradzali, aby skrępować go na wszelkie możliwe sposoby i nie dopuścić, by zwyciężył.

Ameryka przetrwa prezydenturę Obamy?
– Naprawa szkód, jakich dokona prezydentura Obamy, będzie trudna. Lewica była zdecydowana doprowadzić do zwycięstwa tego kandydata, ponieważ zorientowała się, że najprawdopodobniej to za jego kadencji zostanie wybranych wielu sędziów Sądu Najwyższego. Kiedy przyszło do głosowania w referendach, okazało się, iż Amerykanie skłaniają się do odrzucenia wielu proponowanych przez lewicę reform społecznych, w tym pełnego dostępu do aborcji, eutanazji i tzw. małżeństw homoseksualnych. W tej sytuacji jedynym sposobem, w jaki lewica może doprowadzić do przyjęcia swojego programu, jest przejęcie kontroli nad Sądem Najwyższym. Przejęła już kontrolę nad urzędem prezydenta i jest bardzo bliska zyskania całkowitej kontroli nad Kongresem. Wybór Baracka Obamy w bardzo krótkim czasie doprowadzi zapewne do zniszczenia podziału sił, który w praktyce stanowi fundament tradycyjnych amerykańskich rządów.
Warto przypomnieć, że ci ludzie, którzy znajdują się obecnie u władzy w Stanach Zjednoczonych, rekrutują się głównie spośród uczelnianych lewackich radykałów z lat 60., marksistów protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie.

Wybór Obamy świadczy o tym, że Amerykanie odwrócili się od tradycyjnych wartości?
– W pewnym zakresie tak. Większość Amerykanów wydaje się mieć sposób myślenia protestanckich fundamentalistów. Zasadniczo fundamentaliści są sceptykami. Wydaje się, że w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, jak powinno się pojmować moralność. Uważają, że należy ją rozpatrywać w kategoriach „szczerości uczuć”, intencji, nie zaś w kategoriach czynienia dobra lub zła. Sądzą, że to religia jest źródłem moralności, nie zaś że moralność jest źródłem religii. Stąd większość Amerykanów w sposób naiwny przyjmuje koncepcję, iż publiczna moralność istnieje i wywodzi się z publicznej, świeckiej religii. Większość Amerykanów mierzy prawdę za pomocą emocji, przeliczając wszystko na szczerość uczuć, nie zaś myśląc kategoriami trzeźwego osądu. Dotyczy to świeckiej lewicy, jak również przeciętnych mieszkańców Ameryki. Amerykańska lewica oddaje cześć kunsztowi sztuk, który zdaje się identyfikować z oświeconymi uczuciami lewackiego ducha. Dla lewicy ludzkość to bóg (duch społeczny cechujący prawdziwych socjalistów), który rozwija się poprzez wyrafinowane uczucia artystów. Stąd też m.in. bliskie związki amerykańskiej lewicy z Hollywood.
Aby forsować socjalistyczne cele, amerykański socjalizm zastępuje klasyczną ideę sprawiedliwości socjalistyczną ideą nieograniczonej tolerancji. W tym sensie „tolerancja” lub „współczucie” oznacza ślepe przyjmowanie wszystkiego, cokolwiek społeczny program lewicy zamierza promować i realizować w ramach przyjętego przez siebie politycznego planu działania. Obecnie pojmują oni tolerancję jako poprawnościowo polityczne postrzeganie dziejów, kierowanie się poprawnościowo politycznymi uczuciami i udzielenie pomocy w tworzeniu ich politycznego projektu: globalnego, ateistycznego, totalitarnego, socjalistycznego państwa.
W Ameryce współczesny socjalizm wydaje się określać Demokratów i ludzi, którzy ich popierają, jako „niewinnych” i „dobrych”, natomiast Republikanów i ich zwolenników jako „winnych” i „złych”.

Jest możliwe, że np. po czterech latach prezydentury Obamy kolejna kadencja będzie należała do Republikanów?
– To nie jest wykluczone. Jednakże, nawet jeśli rzeczywiście tak się stanie, to nie zmieni nam sytuacji, ponieważ wszystko wskazuje na to, iż obie amerykańskie partie polityczne są kontrolowane przez grupy dominujące w sektorze bankowym. Amerykańscy politycy są zasadniczo plutokracyjni. Wyobrażenie, że Demokraci są partią biedaków, natomiast Republikanie – partią bogaczy, zakrawa na dowcip. Obydwie partie reprezentują różne, posiadające międzynarodowe powiązania grupy wielkich interesów, które starają się zdominować scenę polityczną Ameryki. Owe grupy wielkich interesów zgadzają się dążyć do promowania jednego porządku światowego – świeckiego, ateistycznego państwa. Starają się forsować ów nowy porządek poprzez podkopywanie tradycyjnego modelu rodziny, narodowych konstytucji oraz tradycji w ogóle.

Kto byłby Pana zdaniem najlepszym kandydatem na przywódcę Republikanów i kontrkandydata Obamy?
– W chwili obecnej największe nadzieje w doprowadzeniu do odrodzenia się amerykańskiej polityki pokładałbym w gubernatorze Luizjany Bobbym Jindalu oraz gubernator Alaski Sarah Palin. Amerykańska lewica uważa się za z natury naukową i oświeconą intelektualnie, czyli stojącą w opozycji do z natury zacofanych. Stąd musi przedstawiać ludzi takich jak Palin, która akurat jest dosyć bystra, jako nienależących do „elyty”. Należy podkreślić, że spośród Republikanów, to właśnie Palin śmiertelnie przeraża lewicę.

Dlaczego?
– Obydwoje są młodzi, z umysłami silnie zakorzenionymi w rzeczywistości, nie zaś w utopijnych socjalistycznych mrzonkach. Mają charyzmę, aby pobudzić ludzi i uzyskać od nich wsparcie w tworzeniu ruchu politycznego.

Wydaje się mało prawdopodobne, aby McCain zdecydował się na ponowne ubieganie się o fotel prezydenta…
– McCain nie wystartuje ponownie w wyborach prezydenckich. Jest dżentelmenem i prawdziwym bohaterem. W trakcie swojej kampanii zdobył się na ogromny wysiłek stawienia czoła nierówności szans, która zresztą była nie do przezwyciężenia, włącznie z będącym kompletnie bez wyrazu wsparciem ze strony swojej własnej Partii Republikanów.

Co się stanie z amerykańską gospodarką? John McCain ostrzegał, że proponowany przez Obamę plan naprawy gospodarki doprowadzi do wzrostu bezrobocia i upadku klasy średniej…
– Miał rację. Polityka Obamy doprowadzi nie tylko do wzrostu bezrobocia, lecz również zniszczy wiele stanowych ekonomii.

Jest możliwe, że doprowadzono do wcześniejszego wybuchu kryzysu, aby pomóc Obamie odnieść zwycięstwo w wyborach?
– Należy zacząć od tego, że za gospodarczy bałagan w Stanach Zjednoczonych w głównej mierze odpowiadają amerykańskie media i Partia Demokratów. Przedstawiając taki, a nie inny pogląd na tegoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych, poprzez pryzmat drugiej kadencji prezydentury George’a W. Busha, amerykańskie media usiłowały podkopać wiarę Amerykanów w gospodarkę. To członkowie Kongresu z Partii Demokratów forsowali prawo zmuszające amerykańskie banki do udzielania kredytów hipotecznych osobom, które nie posiadały zdolności kredytowej. Popierane przez Demokratów grupy zbirów zastraszały kierowników banków, aby przyjmowali złe wierzytelności, nawet od ludzi, którzy nie mieli zatrudnienia. Aby zatuszować udzielanie złych pożyczek, bankierzy łączyli je w pakiet z innymi pożyczkami i sprzedawali międzynarodowym inwestorom, tym sposobem pomagając podkopać światową ekonomię. Amerykańskie media w większości przemilczały tę informację i usiłowały przypisać cały upadek gospodarki polityce Busha. Republikanie byli po części za to wszystko odpowiedzialni, ponieważ wielu z nich przymykało oczy na to, co się dzieje, i nie próbowało forsować żadnych ustaw, które uratowałyby sytuację.

Czego zatem należy się spodziewać?
– Obama wykorzysta internetową bazę swoich zwolenników i spróbuje przejąć kontrolę nad przyszłym amerykańskim elektoratem. Demokraci będą usiłowali uzyskać kontrolę w stanach, które głosowały w tych wyborach na Republikanów. Jak powiedział Lenin, nie jest ważne, kto głosuje, ale kto liczy głosy.
Obamę czekają teraz ciężkie chwile, skoro wygrał poparcie ze strony amerykańskiego biznesu. Nie ufa mu bowiem wielu amerykańskich liderów biznesu. Jeżeli zaś chodzi o podejście prezydenta elekta do spraw ekonomicznych, to jest ono naiwne. Zupełnie nie rozumie on zasad tworzenia dobrobytu. Stąd amerykańska gospodarka będzie jeszcze przez długi czas toczyła walkę. Oczekuję, że w przyszłym roku nastąpi nieznaczna poprawa, jednakże w ciągu dwóch lat doświadczymy drastycznego spadku.
Ze względu na trudną sytuację gospodarczą kraju Obama nie będzie w stanie w sposób natychmiastowy wprowadzić w życie niektórych punktów programu socjalistów. Oczekuję również, iż jego uwagę przyciągną wcześniej liczne konflikty międzynarodowe.
Lecz jak tylko nadarzy się sposobność, będzie promował ustawodawstwo wymierzone przeciwko życiu, a optujące za śmiercią. Nominuje także skrajnie lewicowych sędziów do Sądu Najwyższego. Sądzę też, iż kilku starszych lewicowych sędziów zrezygnuje z zasiadania w Sądzie Najwyższym przed upływem kadencji, aby można było wyznaczyć na to miejsce lewicowych sędziów pokroju Lawrence’a Tribe’a.

Wybór Obamy ujawnił potęgę mediów.
– Amerykańskie media są wyraźnie sofistyczne, stanowią machinę propagandy kreującą medialnych bohaterów. Obama jest wytworem tych mediów, osobą praktycznie bez żadnego doświadczenia zarówno w sferze międzynarodowej polityki, jak i ekonomii, który został wybrany z dużą starannością przez dzierżących rzeczywistą władzę jako pusty symbol, w którym amerykańskie masy mogą pokładać swoje nadzieje i marzenia.
Wszystko wskazuje na to, iż amerykańskie media mają pompatyczny, urojeniowy pogląd na siebie. Identyfikują się one z głosem sumienia, wolnym od grzechu pierworodnego. Wydaje się, że uważają się one za nieomylne magisterium. Jeżeli natomiast okaże się, iż się pomyliły, winą za to obarczą kogoś innego.

Powinniśmy się spodziewać globalnej ofensywy lewactwa?
– Ta ofensywa już się rozpoczęła.

Na Obamę głosowało wielu katolików. O czym to świadczy?
– Wydaje się, że amerykańscy katolicy mylą wiarę z poglądem. Zdaje się, iż myślą oni, że to, w co wierzą, jest najzwyczajniej ich własną opinią (prywatną prawdą, która może wchodzić w konflikt z prawdą publiczną lub prawdą prywatną innej osoby). Wydaje się również, że są oni za słabo ewangelizowani.

Obawia się Pan obniżenia rangi statusu człowieka?
– Absolutnie. Obama popiera nawet zabójstwa dzieci, którym udało się przeżyć aborcję. On zupełnie nie pojmuje natury moralności. Jego brak moralnej wrażliwości jest wprost przerażający.

Jakiego rozwoju wydarzeń należy się spodziewać na linii Waszyngton – Kreml?
– Rosjanie mają powód do zadowolenia. Amerykańskie lewactwo, które poparło Obamę, to najzagorzalsi socjaliści-internacjonaliści. Oczywiście należy zatem spodziewać się kroków w kierunku stworzenia nowego ładu światowego.

Jaki będzie ten ład?
– W zasadzie to spodziewałbym się nie tyle nowego światowego ładu, ile nowego światowego nieładu. Powinniśmy przygotować się na serie zamachów na narodowe konstytucje, rodziny, kultury i tradycje, na próbę podporządkowania Brukseli narodowego sądownictwa poszczególnych państw wchodzących w skład Unii Europejskiej, a także podporządkowania zachodnich sił militarnych Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Jaką politykę zagraniczną będzie prowadził nowy prezydent?
– Spodziewałbym się, że Obama podąży śladem polityki zagranicznej Billa Clintona. Clintonowie i Obama mają wspólnych przyjaciół wśród lewackich radykałów. Myślę też, że Clintonowie sami w sobie silniej wpisują się w makiawelizm. Tymczasem Obama wydaje się bardziej ideologiem-teoretykiem, utopistą-marzycielem, szarlatanem. Sądzę, iż to właśnie czyni go potencjalnie bardziej niebezpiecznym, niż byliby Clintonowie. W zasadzie jest on młodym prawnikiem bez żadnego rzeczywistego doświadczenia politycznego, sofistą. W kwestiach prowadzenia polityki zagranicznej i gospodarczej będzie zatem musiał słuchać swoich „mocodawców”. W mojej ocenie, w skład jego ekipy wejdzie Richard Lugar.

A kim jest Michelle Obama?
– Nie wiem zbyt wiele na jej temat, może poza tym, iż podziela ona marksistowskie poglądy swojego męża.

—————————————————–

edycja:

11.11.2008  godz.10:00

Tekst ten otrzymałem od Przyjaciela z USA.

Znajduje się też pod tym adresem:

Niezależny Serwis Informacyjny

www.iskry.pl – Iskry Polskości – po prostu Twój serwis

Ten sam tekst zamieszcza Nasz Dziennik z 10 – 11 listopada 2008

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=sw&dat=20081110&id=sw02.txt

Na dziś i jutro !

 

Komitet Oporu Społecznego –KOS – 11 października 1987 r. Nr. 17(125)

 

Światła małego cmentarza

 

Przy ulicy Wałbrzyskiej, wtopiony w nowe osiedle Służew nad Dolinką, znajduje się niewielki cmentarz. Założono go na przełomie XIX i XX wieku. Chowano tu przez lata mieszkańców okolicznych wiosek: Ursynowa,  Wolicy, a potem osiedla nowych domków wybudowanych w latach trzydziestych.

 

Do wojny zapełniono mniej więcej jedną czwartą cmentarza. Wielka zmianę przyniosła druga wojna światowa. Już  we wrześniu 1939 pochowano na tym cmentarzu 493 rozpoznanych i 1224  nierozpoznanych żołnierzy WP i osób cywilnych – ofiar nalotów i bombardowań broniącej się Warszawy. Po powstaniu warszawskim doszły groby  39 rozpoznanych i 43 nierozpoznanych żołnierzy AK pułku „Baszta”.

 

Ale jest jeszcze jeden powód, aby uważać ten mały cmentarz za miejsce szczególne warte zatrzymania w naszej narodowej pamięci.  Jak ujawnił Światło po swojej ucieczce na Zachód, działaczy  AK i  generałów WP skazanych na śmierć rozstrzeliwano (czy raczej mordowano sposobem NKWD strzałem w potylicę) na Rakowieckiej, a następnie nocą grzebano na małym cmentarzu na krańcach Mokotowa.

 

W początkowym okresie destalinizacji, gdy  ludzi tych zrehabilitowano, zezwolono żonie jednej z ofiar na ekshumację,  przy której była obecna. Ekshumowano jej męża  właśnie z cmentarza na ul.   Wałbrzyskiej. Grób znajdował się w jego tylnej części.

 

Tam, gdzie prawdopodobnie chowano ofiary zbrodni stalinowskich, są już  nowe groby. Tylko samotny krzyż w kącie cmentarza zdaje się czuwać nad bezimiennymi grobami.

 

W dniu święta zmarłych powinniśmy objąć naszą narodową pamięcią także i to miejsce, kryjące być może, bo całkowitej pewności nie mamy jeszcze, kości takich ludzi jak choćby Emil Fieldorf-  „Nil”, rozstrzelany w 1952 r. Niech kwiaty i światło pod krzyżem  świadczy, że ich  także, jak ofiar Katynia – nie zapomnimy.