Archiwum dla Maj, 2009

Często w rozmowach spotykam się ze stwierdzeniem, że „Solidarność” była inspirowana i kontrolowana przez komunistów, z czym nie zgadzam się. Jako argument niektórzy, bardziej nieprzejednani w takim twierdzeniu podają książkę Golicyna wydaną w 1985 roku w USA Pt. „Nowe Kłamstwa w Miejsce Starych” , szerzej znaną obecnie po jej opublikowaniu przez:
Antoni Macierewicz
Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego
Warszawa 5.11.2007 r.”

Podobno Bondaryk kazał usunąć tę książkę.

———-
Golicyn podaje jako dowody na w/w tezę, że posłanka Grzyb oraz B. Lis byli członkami PZPR, mógłbym dorzucić jeszcze kilkadziesiąt nazwisk byłych członków partii komunistycznej, którzy działali w NSZZ „Solidarność” i zasiadali we władzach krajowych Związku lub działali ponad regionalnymi strukturami. Dalej pisze o Jaruzelskim, że został w „trójcy jedynym” i o Kani, że dowodził ubecją.
Na tle reszty książki tego autora, problem „Solidarności” jawi się okropnie nędznie.

Jak wiemy , zaczęło się w Lublinie i okolicach już w lipcu, szacuje się, że w strajkach tych brało udział ponad 80 tys ? pracowników.
Przeważały postulaty płacowe, na które „władza” w błyskawiczny sposób reagowała aby szybko spełnić żądania i zażegnać konflikt.
Gdyby sama „władza” inspirowała takie wydarzenia, nie gasiła by konfliktu zgadzając się na spełnianie żądań płacowych i innych, wręcz przeciwnie powinna stać się nieugiętą jątrząc konflikty i je w ten sposób rozszerzając.

Nieprzekonani twierdzą dalej, że właśnie „rozdawanie” żądanych kwot podwyżek płac przyczynia się do rozpowszechniania akcji strajkowych , ponoć każdy socjolog to potwierdzi! Lublin-Świdnik i okolice jednak zostają uspokojone i jest cicho, ,gadają tylko zagraniczne , polskojęzyczne stacje radiowe z Wolną Europą na czele.

14 sierpnia 1980 roku WZZ-ty Wybrzeża organizują strajk w Stoczni gdańskiej im. Lenina, w ulotce wzywającej do strajku oprócz podwyżki ( 1 tyś na głowę) jest przywrócenie do pracy zwolnioną Annę Walentynowicz, ( miał figurować też Lech Wałęsa, ale nie wyraził zgody na umieszczenie jego nazwiska) mimo to został wyznaczony na „szefa” strajku przez działaczy WZZ-tów. Od lutego nie pracuje już w „Elektromontażu” i jest na utrzymaniu WZZ-tu. Strajk się zaczyna , jest komplikacja, bo Wałęsa się nie zjawia , dociera dopiero około 10:00.

10-cio osobowy Komitet Strajkowy ustanawia 5. postulatów i rozpoczyna negocjacje z dyrekcją w sali BHP; podwyżka 2 tyś. na głowę, bezpieczeństwo dla strajkujących, przywrócenie do pracy L. Wałęsę i A. Walentynowicz, zasiłek rodzinny taki jak dla milicji i wojska oraz budowa pomnika ofiarom Grudnia 1970 roku.

Rozmowy są transmitowane na całą Stocznie przez radiowęzeł zakładowy, Wałęsa skwapliwie korzysta z tej „demokracji” i w trudnych momentach odwołuje się dosłuchającychstoczniowców. Stoczniowcy biją brawo lub gwizdają, Wałęsa już wie, że osiągnął szczyty niczym Himalaje,ale też w każdej sekundzie może spaść na łeb z tych szczytów.W takiej asyście będzie ciągnął aż do 31-go. W sobotę 16-go ( rozmowy trwają do 1-ej w nocy ) strajk pod kierunkiem  i wyraźnym parciem Wałęsy zostaje zakończony, do godziny 6 po południu ma być jużopuszczony teren stoczni. Władza zgodziła się na podwyżkę 1400 zł na głowę, oraz co jest zaskakujące na budowę pomnika! i resztę.

Od rozpoczęcia strajku w Stoczni, Gdańsk staje się nie osiągalny dla reszty kraju, milkną telefony i następuje kompletna blokada, pewnie jest to spowodowane ułatwieniem rozpowszechnienia protestu na resztę kraju!

Potwierdzi to każdy socjolog! Nie ma łączności nawet wewnątrz Gdańska, rozmieszcza się wokół Stoczni silne patrole milicji i cywilnych esbeków, patrolowane są dworce i rogatki miasta. Stocznia gdyńska przystępuje do strajku 15-go, powstaje MKS (MiędzyzakładowyKomitet Strajkowy ) oraz pierwszy na Wybrzeżu postulat organizacji Wolnych Związków Zawodowych. Gdynia uruchamia zakładową drukarnię na siłę zostają wywarzone drzwi.
Zakładowi drukarze odmawiają pracy i uszkadzają maszyny drukarskie, po 30 godzinach pracy udaje się ściągniętemu z zewnątrz drukarzowi ( Sabatowski ) uruchomić drukarnię. Pierwsze komunikaty datowane są 16 sierpnia. Komunikaty i druki na potrzeby strajkujących i MKS-u zsiedzibą w Stoczni gdańskiej trzeba dostarczać, omijając blokadę.

Gdyńscy stoczniowcy muszą używać forteli, aby dowieźć do Gdańska materiały strajkowe, używa się  karetki pogotowia, samochody przynęty, itp. Wysłana delegacja ze Stoczni gdyńskiej powraca.Wałęsa nie chce słyszeć o tworzeniu wspólnej reprezentacji, pisze o tym Andrzej Kołodziej w książce „Gdyńscy Komunardzi-Sierpień 1980 w Stoczni Gdynia” ( Gdynia 2008, str. 61. )Strajk w Stoczni gdańskiej zostaje zakończony w sobotę 16 sierpnia 1980 roku, ludzie zaczynają opuszczać swój zakład ku przerażeniu nielicznych przedstawicieli innych zakładów strajkujących w poparciu Stoczni gdańskiej. Potok opuszczających stoczniowców próbują zatrzymać kobiety;
Henryka Krzywonos – delegat strajkujących kierowców tramwajów iautobusów Trójmiasta,
Alina Pieńkowska – pielęgniarka z WZZ-tów
i Ewa Ossowska – działaczka Ruchu Młodej Polski.
Zebrany tłum rodzin i gapiów przed bramą też daje swój szydzący wyraz dla opuszczających Stocznię.
Równocześnie do strajkujących zakładów w tym do Stoczni gdyńskiej docierają „delegaci” z  Gdańska i obwieszczają, że strajk w Stoczni gdańskiej został zakończony, namawiają do tego samego.
Są wspierani przez helikopter, który zrzuca ulotki wzywające do zakończenia strajku.

Zaczyna się chaos.
Ten , jak wiemy dziś, najważniejszy momentjest najmniej udokumentowany, prawdopodobnie, dlatego, że obu stronom
zależy na ukryciu faktów z odmiennych powodów.

Przebieg strajku w Stoczni Gdańskiej jest udokumentowany spisanymi taśmami nagranymi w radiowęźle stoczniowym, następnie opublikowanym w formie książkowej pt. „Gdańsk Sierpień`80 – Rozmowy” Editions Spotkania, Paryż 1986, oraz reedycji z 1990 roku przez Oficyneę Wydawniczą AIDA sp. Z o.o.  Andrzeja Drzycimskiego i Tadeusza Skutnika.

Urywa się jednak rano w dniu 16.08. 1980, w następnym dniu, 17-go jest
tylko relacja z mszy św.
Rozpoczyna się dopiero około północy w dniu
19.08.1980 roku.

W tym dniu docieram do Stoczni.

Cdn.

W czerwcu 1989 roku przebywałem w Niemczech Zachodnich (jeszcze istniał DDR) 8-go przyleciałem do Berlina Zachodniego i tam w redakcji „Poglądu” nieoczekiwanie spotkałem się z Janem Rulewskim (Jahu).

Przyjechał tam z żoną własną taksówką, taki, bowiem zawód uprawiał w późnym PRLu. O mały figiel by mnie „zdekonspirował”, ale udało się – musiałem mocno depnąć go w stopę. Opowiadał o L. Wałęsie i jego zapędach dyktatorskich, polegających na mianowaniu „swoich” ludzi na szefów ( Tokarczuk) mimo, przeprowadzonych wyborów w regionie Bydgoskim i wyborze J. Rulewskiego na przewodniczącego odradzającego się Związku NSZZ „Solidarność” – Wałęsa go nie uznał.

Zostają przeprowadzone ponowne wybory do władz regionu, ponownie wygrywa Jahu!
Jednak Wałęsa namaszcza na szefa Tokarczuka. To była wówczas powszechna praktyka, po drodze do „demokracji 35% -owej” wszelkie przejawy demokratyczne w Związku były zwalczane z wielką zaciekłością. Wszyscy, którzy stali na stanowisku przestrzegania zasad demokratycznych, nazywani byli przez L. Wałęsę „ komunistycznymi prowokatorami”. Po rozmowie z Cz. Kiszczakiem i zakończeniu obrad „Okrągłego Stołu”(05.IV.89)

Wałęsa powołał „Komitet Rejestracyjny” i w dniu 13 kwietnia złożono wniosek o rejestracje nowego związku zawodowego pod „ukradzioną” nazwą „Solidarność” w sądzie woj. w Warszawie. Dokonano samowolnych i bezprawnych zmian w Statucie NSZZ „Solidarność”. W świetle tych zmian zawieszona została możliwość przyjmowania do Związku niektórych kategorii zatrudnionych, zawieszone zostało prawo do strajku w tym strajku solidarnościowego. Zdelegalizowane zostały wszelkie struktury Związku niepodporządkowanie grupie Kuronia-Geremka, min. Zarządy regionalne w Bydgoszczy, Łodzi, Szczecinie, Płocku, Piotrkowie Trybunalskim i innych miastach, RKS we Wrocławiu, MRKS w Warszawie itd. Wyeliminowano wszelkie ośrodki opinio-twórcze w Związku, które nie podlegały grupie Kuronia (grupa robocza KK) doradcy z 1981 roku; prof. W. Chrzanowski, R. Kukułowicz i mec. J. Olszewski.

W skład „Komitetu Rejestracyjnego” weszło wielu ludzi niebędących nigdy członkami NSZZ „Solidarność” (Kuroń, Michnik) Geremek był członkiem, ale nie został nigdy wybrany do władz związku, jest też człowiek, któremu Zjazd „Solidarności” wyraził votum nieufności (A. Celiński). Władzami tego nowego związku jest KKW powoływana przez „Komitet Rejestracyjny” a w regionach RKW. Rejestracja a nie jak powszechnie żądano redelegalizacja „Solidarności” pośrednio wyraża zgodę na akt bezprawny rozwiązania Związku w Stanie Wojennym w 1982 roku, przekreśla ofiary, które utraciły życie, tysiące więzionych i represjonowanych oraz emigrujących z kraju. Dokonuje rozłamu w „Solidarności” i po raz pierwszy od 40 lat uwiarygadnia władzę komunistyczną zgodą na 65% mandatów dla obozu PZPR.
W zakładach rozpoczyna się organizowanie w sposób już jawny struktur związkowych, tam gdzie już istnieją, podejmuje się uchwały wyrażające stanowczy sprzeciw przeciwko nieuprawnionym zmianom w statucie przez L. Wałęsę i jego grupę, struktury związkowe apelują też o bojkot wyborów.

Neo-Związek budowany jest odgórnie, wspierany przez komunistów, otrzymują lokale i biura oraz fundusze. Nasila się propaganda przeciwko autentycznemu związku Solidarność, atakują dwie strony – komuniści i neozwiązkowcy, rodzi się III RP.

Bez tytułu

Posted: 18 Maj 2009 in 2009, Nowy wpis

Witam serdecznie wszystkich Znajomych i Przyjaciół!

Po długiej niebytności w sieci nagromadziło się tak wiele spraw, że nie bardzo wiem, od czego zacząć. Zaczęło się od awarii mojego bardzo starego kompa, w rupieciarni odnalazłem drugi, zaniosłem do naprawy, okazało się, że „działa” mimo to nie reaguje na tzw. łącze-modem internetowy. Technicznie nadal jestem niesprawny, nie mogę używać „Skyp’a” ani przeglądać nagrań typu „polityczni.pl”, jedynie, co mogę, to pisać i czytać teksty. Do tego doszła cała kaskada niepowodzeń życiowych, załamania i chęci powrotu do USA.

Bardzo tęskniłem za BM24, czasami udawało mi się dorwać do sieci i śledzić , co tam u nich ?, ale było to jak kupowanie przez szybę wystawową.

Za 20-kilka dni nadchodzi „demokracja” do PE w tle wielkiego „święta” zwanego 4 czerwiec, ja dodam; na 35%, a więc okres ważny, „świąteczny”, jest, o czym pisać. Dotychczas zawsze głosowałem, ( poza okresem PRL w czystej postaci ) będąc jeszcze na emigracji brałem pośredni udział ( żona i córka ) w kontraktowych wyborach – dziś nazwanych czerwcowymi, po zdobyciu dowodu osobistego PRL w początkach lat 90-tych już osobiście do teraz. Od razu przyznaję, że nigdy nie miałem możliwości głosować na „mojego” kandydata lub ugrupowanie, zawsze było to wbrew własnej woli, na zasadzie wyboru tzw. mniejszego zła. Prawdopodobnie już nie doczekam takiej obywatelskiej satysfakcji, aby oddać głos na „swojaka”. Przez te dwie dekady nadszedł moment zmęczenia „materiału”, nie mogłem już więcej siebie „naginać” uznałem, że tym razem nie idę !
Nie mam, na kogo, na starych „pisowców” czy innych „prawicowców” nie ! Bo są tam od dawna ( PE ) i nic nie dokonali dla nas, a wręcz przeciwnie, doznaliśmy jako kraj ciężkich porażek. Nie mogli, nie umieli, nie słychać było, aby się bardzo starali, w niemocy własnej nie rezygnowali z pełnionych funkcji, dlatego nie mam już więcej złudzeń, po co właściwie tam poszli. Tutaj bym apelował do Tych z nas, którzy wezmą jednak udział w głosowaniu – ciąć „starych” obiboków bez pardonu!
Nie jestem obeznany dokładnie, ale chyba wszyscy obecni parlamentarzyści PE chcą pozostać na następną kadencję. Przypuszczalnie, dlatego, że jak słyszymy gaże dla nich wzrosną blisko 10-krotnie. Teraz wszelkimi możliwymi sposobami tłumaczą NAM, jak bardzo „ważny” jest Parlament Europejski, że tam właściwie zapadają decyzję NAS dotyczące, a nie na ul. Wiejskiej. Wcześniej, przyciskani do „muru” odwrotnie, że parlament Unii nie ma właściwie wpływu na nic, no może na krzywiznę ogórka lub banana. I choćby za to tylko powinni podkulić ogonki i zbiec gdzieś do dziurki, a oni mają czelność namawiać nas na jeszcze jedną kadencję! Dziękujemy Panowie: Siwiec, Rosatti, Onyszkiewicz, Wolski, Buzek, Szejna itd.

Szczerze pisząc, bardzo się ucieszyłem tymi „libertatami”,- zastanawiałem się nawet czy się zapisać, język znam, w krajach Zach. Europy ( poza Hiszpanią) przepracowałem dobre kilka lat jako pracownik agencji rządowej USA – mógłbym się  polskiemu Libertasowi przydać. Głos mój i mojej rodziny oraz najbliższych przyjaciół mieli jak ( chciałem napisać w banku ). A tu nagle taki bajzel, że hej! Jeszcze w zjeździe rzymskim, słychać było jakieś przyzwoite okrzyki, ale już Madryt zdecydował i obnażył, co to za ludzie! Co lub kto w tak krótkim czasie spowodował nagły przeskok z „Bolka” jeszcze w zjeździe w Rzymie na „elektryka z Gdańska” zaraz po?

Panie noblisto , muszę podziękować Panu, niechcący „uratował” mnie Pan przed kolejnym błędem, uh ! Na samą myśl jak byłem blisko głupoty robi mi się gorąco! Choć z drugiej strony, trapi mnie, czy może to znowu „ pańska chytra” sztuczka, aby wywoływać postawy, jakim uległem osobiście, dyskredytując Libertas pańską fizjonomią. Gdyby jednak „nasi” z p. Zawiszą na czele inaczej się zachowali, dalej byłbym sympatykiem Libertasu w wyborach do PE. Pomarzyć dobra rzecz. „Pańska chytra” nie oznacza, że to Pan tak sam z siebie, wiem to. Na tzw. Zachodzie nikt prawie Pana nie zna, mam na myśli „zachodniaków”, dla znakomitej większości jest Pan nadal „atrakcją, twarzą, ikoną wolności, wojownikiem” itp.
Ja o Panu mam niezmienne zdanie od naszego osobistego „spotkania” jeszcze w hotelu „Solec” i z tego powodu mam satysfakcję osobistą, chociaż tyle.

Wygląda na to, że 7 czerwca zostanę w domu, albo znowu z „musu”, czego naprawdę nie chcę, bo później p. Jarosław się chwali, że ma 5 milionów za sobą i ma nas gdzieś.

Są jeszcze „realniały”, oni coś tam gadają miłego mej duszy, ale ja zawsze byłem zwolennikiem rzeczy nierealnych, bo one tylko w życiu dają przyzwoite rezultaty. Ostatecznie odstręczył mnie od nich nasz kielecki realista, którego „podziwiam”, bo połączył wodę z ogniem; jest szefem Zw. Zaw. i jednocześnie szefuje lokalnej sekcie UPR.
Jako mieszkaniec wsi, ostatecznie, gdyby mi się udało dokooptować jeszcze trzech chłopów i na zasadzie wzajemności, w czterech oddali byśmy jeden głos, ale, na kogo?

Może ktoś mi podpowie ?
I tak wybiorą ich „mądrale”, co nie szanują starszych, szczególnie babć, bo kradną im dowody.

Pozdrawiam serdecznie.
Mirek D.