Autorem poniższych zapisków rysunkowych jest Hieronim Lis, mój „współlokator” celi więzienia na Piaskach w Kielcach.
. |
Kącik sanitarny
Piaski – Boguś Ch.
Piaski – cela
Piaski – okno
Autorem poniższych zapisków rysunkowych jest Hieronim Lis, mój „współlokator” celi więzienia na Piaskach w Kielcach.
. |
Kącik sanitarny
Piaski – Boguś Ch.
Piaski – cela
Piaski – okno
Proszę wybaczyć,że tyle piszę,ale Nowy Rok 2009. chciałbym rozpocząć wpisami ,właściwie grypsami ułożonymi chronologicznie,począwszy od stycznia roku 1982. Obiecuję wiele nowych,interesujących z punktu widzenia historyka, wpisów. ————————————————————————————
22 grudnia – wtorek
Po apelu śniadanie ; jak zwykle chleb i margaryna, kawa czarna. Usłyszeliśmy w dzienniku Urbana, który powiedział, że internowani mają prawo do widzeń, przebywają w domach wczasowych, jest ich 5 tysięcy ?. Na spacerze (oraz mają prawo się komunikować) nie daliśmy się [nieczytelny] zamknąć. Postanowiliśmy nie wracać do celi. Zażądać rozmowy z prokuratorem i komendantem MO. W kilka cel (tzw. spacerowych) staliśmy na korytarzu, zeszło się bardzo dużo strażników, po przedłożeniu naszych postulatów, kapitan. Król (zastępca komendanta) poinformował nas , że komendant będzie w ciągu dnia. Oraz przeprowadzili rozmowy w ich stylu ( aby nadać temu słusznemu incydentowi znamiona buntu) wywołano 4 nazwiska, moje, Przema, Felka, Mańka D. oraz powiedział S. Żak. Weszliśmy do celi i czekamy, panuje ogólne zdenerwowanie i dyskusja, co będzie? Czekamy na rozwój wydarzeń. Przed obiadem (zupa pomidorowa, kapusta z grochem) przyszło dwóch wychowawców, przeprowadzili z nami rozmowy na temat dzisiejszego zajścia. Objaśnili nam ich kompetencje oraz przestrzegali przed tego rodzaju wystąpieniami. Po obiedzie (dostałem cynk, że będziemy przesłuchiwani , 4-ech) zaczęły się przesłuchania w p. UB „rozmowy” poszedł J. Lisowski, potem F. Chliw. na ochotnika Chamera i Daniel. Otrzymali też paczki: F J. Świt. J. z Ostr. Oraz J. Rusowski z O. Ma też być komendant, zagrożono nam wyrokami do lat 3-ech. Z Przemem czekamy na dalszy ciag wydarzeń. Józkowi urodziła się córka. J. Świt. nie wyjdzie chyba na wolność, tylko do szpitala. Mnie i Przema nie przesłuchiwano, z opowieści przesłuchiwanych wynikało, że interesują się mną. Na apelu oficer znał mnie ! bardzo się moją osoba interesują. Kolacja: płatki owsiane. Przem otrzymał paczkę dziś i ja tj.
23 grudnia – środa
Komendanta nie było, śniadanie: to samo co zwykle, spacer, zamknięto nas. Otrzymał też paczkę Heniek, Marian Stel. Świt. Wyszedł chyba na wolność, choć nie wiadomo, kazali mu zabrać bety więzienne i żarcie! Był zdenerwowany, łamaliśmy się opłatkiem na pożegnanie. Trzymamy kciuki za niego, sposób w jaki go wyprowadzano budził ubolewanie. Zapisałem się do lekarza. Widzieliśmy Pęksyka. Węglarz miał pretensje za wczoraj, mamy dziś otrzymać regulamin, o 10:30 była kawa, siedzimy teraz w 11-tu. Feli przeniósł się na miejsce Świta ( na dolną pryczę) Paweł się zdenerwował tym wyjściem Świta, ja i inni. Chamera jeden nie dostał paczki. Czekamy na obiad. Świt nie wyszedł, pojechał do szpitala do Rawicza. Byłem u lekarza, nie badał mnie, dał mi tabletki (wiklina). Ostrzeżono mnie, że jesteśmy podsłuchiwani, intensywnie ! Obiad: zupa ogórkowa-więzienna, przed obiadem wezwano Józka, oraz ogłoszono regulamin internowanego, zaskoczenie, identyczny, poza małymi wyjątkami jak tymczasowo aresztowanego. Jedno istotne iż naczelnik wszystko może, jest bogiem. Zażądaliśmy DU nr 29 poz. 154, czekamy na wychowawców – nie doczekaliśmy się. Józek wrócił z przesłuchania, pytali go o mnie. Przem z Pawłem robili choinkę, dał nam gałązkę kalifaktor. Mamy dwie gałązki, większa wisi na jednej lampie, druga mniejsza nad moim łóżkiem, są trzy cukierki, gwiazdy ze złotka z papierosów oraz z bibułki z wnętrza kopert, coś w rodzaju kwiatków.
Dajemy kalifaktorowi klubowe i po konserwie. Rozmawialiśmy z P na temat J. Pił. długo w nocy, zjedliśmy przy okazji czekoladkę. Przem chciał spać i Wąż nas straszył.
Dziś wigilia !
Ozdoby choinkowe wykonane z chleba więziennego
WIGILIA
24 grudnia 1981 r.
Kłótnia z Stel. na temat chlapania podłogi, apel – szybki, zaraz śniadanie. ( Wąż i J. z O napisali wczoraj oświadczenia) Byli u lekarza: M. Śledz. i M. Stelma. Śledz ma grypę. Prawie cały dzień leżałem i czytałem książkę. Przynieśli nam gazetę „Słowo” jedną na cały oddział.
Przygotowali stół wigilijny, nakryli prześcieradłem. Przyszedł fryzjer i golił kolegów. Nastrój bardzo kiepski, był też wychowawca, prosiliśmy go by nam dostarczył DU nr 29. Na spacerniku ja z Przemem rozmieściliśmy opłatki do dwóch pozostałych spacerników. Rozdzielili nam spacery , co 2 klatka , aby się nie komunikować.
Jest to moja 4-ta wigilia poza domem wbrew mojej woli.
Już jest wieczór. Zaprosiliśmy fryzjera. Daliśmy kaj. Po konserwie i paczkę papierosów. Dwa stoliki ustawiliśmy razem, nakryliśmy prześcieradłem. Były trzy gatunki sera twardego, z otuliny sera zrobiłem 3 świece, bardzo dobrze się paliły.
Nerwowo nie wytrzymało trzech, beczeli, był banan, cytryna, kawa prawdziwa, herbata, śledzie i dwie konserwy rybne. Na obiad był makaron z serem. Czekaliśmy razem z Pawłem na pasterkę, obudziliśmy pozostałych, ale później usnęli, siedzieliśmy w trzech. Paweł, ja i M. Śledz. daniel chrapał, Felo się obudził, zapalili nam światło. Piękna wiadomość – Reagan, dobre kazanie Glempa ( przedłużono też nam światło do 21:00) były trzy komunikaty naczelnika, usnąłem około 2:00.
Rano pobudka, śniadanie tuż przed nim apel. Była wędlina. Daliśmy Dobremu konserwę, podzielił się z opłatkiem. Kultura otarł judasza. Dostaliśmy z Przemem od Krzyska papierosy (carmen i F150) są widzenia po pół godziny, spacer nie wyszedł Janusz. Widzenia mieli: Daniel, Paweł, Heniek {nieczytelny] na spacerze Robak powiedział, że chodzą wieści, że mnie pobito, żona się martwi.
Pogoda dobra jest ciepło i cicho. 16-tu wyszło wczoraj na wolność – podobno nieznani.
Jurek S. chodzi sam na spacer, Wojtek jakby załamany, są na trzecim. Kalif dał mi szachy i ‘Perspektywy”.
Węglarz dobrze, podobno u nas jest kapusta, wiem nawet kto.
Jot ma już zadanie. Dobrze się czuję, tylko tęsknię za dziećmi i żoną.
Przem chciał wczoraj golić brodę, ale odradziliśmy mu. Czekamy na powrót z widzenia. Nazwali nas wczoraj ‘mieszkańcami”. Przeczytałem już 4 książki wygrałem też partię z danielem, jakoś leci ten 1-szy dzień Świąt, muszę podać Robakowi gazetę.
————————————————————
Cdn.
Areszt Śledczy na Piaskach w Kielcach
17 grudnia 1981r.
Dzwonek, ale wstałem wcześniej, dziś rocznica Grudnia 1970 r. ciekawe co nowego nam dziś przyniesie ten dzień. Zaraz po śniadaniu – zaskoczenie, spacer ! informacja , mają mnie na oku, wypytują się kolegów, który to? Na spacerniku odśpiewaliśmy hymn! widzieliśmy Węglarza 111, wczoraj robiłem małe pranie, dziś kąpiel –prysznic, kupiliśmy w końcu papierosy i inne rzeczy. Mamy z P. dużo palenia i znajomości u kalifaktorów, bardziej się organizujemy, mamy też […] Kontaktów z zew. Wizyta funkcjonariuszy UB, rozmowy z rozmów, szykuje się coś niedobrego. Wszyscy z tamtej strony mnie znają. Szykujemy z P. kontyn czekamy na obiad, mam zamiar iść do fryzjera. Widzieliśmy kobiety. mamy informację o zwalnianiu części kolegów. Źle się trochę czuję. Obiad; makaron, zupa barszcz więzienny, kąpiel po obiedzie, około 16:30 wzywają nas po dwóch i pobierają dane personalne, odciski, zdjęcia – byłem na liście pod # 64. Wieści niewesołe z zewnątrz. Dostajemy z P. więcej i lepsze jedzenie, to samo co wszyscy ale z „dna” pierwszy raz nie możemy zjeść kolacji, nie czujemy głodu jak dotąd. Mają nas strzyc i golić, te zdjęcia były podobno ostatnimi z brodami. WSTRZĄSAJACA wiadomość – w dzienniku radiowym o godz. 19;00 są ofiary na Śląsku i na Wybrzeżu – jesteśmy wstrząśnięci ! Stało się, oby Bóg dał byśmy więcej takiej wiadomości nie słyszeli !!!
Wieczorem, po zgaszeniu światła i wyłączeniu głośnika, wspólnie odmówiliśmy „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Mario” za ofiary z kopalni „Wujek” na głos ! wywołało to specyficzny nastrój. Dziś rano śniadanie zaczęli od drugiego końca, więc czekaliśmy długo.
Kompleks więzienny W Kielcach
18 grudnia – piątek
Wczoraj w nocy rozmawialiśmy do bardzo późna. Śpię jak na „wolności” 2 do 3 godziny, coraz mniej jem. Mamy szachy – oryginalne i nowa partie książek. Dziś mamy iść do fryzjera. Czekamy na spacer – odbył się późno około 12:00 była piękna pogoda, słońce i tylko -9 C mrozu. Wychodzimy pierwsi a wracamy ostatni, mamy najdłuższy spacer z tego więzienia. Widziałem kobiety, wiem gdzie mieszczą się nasze okna na zewnątrz. Załatwiliśmy z Węglarzem. Wysłałem wczoraj kartkę do domu i do matki. Mamy „Słowo Ludu”, radio mało gra, słyszeliśmy tylko jeden dziennik. Paweł dał nam obrazek św. Stanisława, zawiesiłem go nad drzwiami. Łóżka dziś nie słałem, jutro na spacerze robimy […] zrobiłem razem z P. kartki 4 sztuki z chleba. Obiad – niespodzianka, ziemniaki, boczek brudna marchew, zupa z makaronu, był przed 14:00. Dostałem gryps od Weg. Przyszykowaliśmy z P. na jutro do niego. Radość w celi 111 – przyszły pierwsze paczki żywnościowe i z bielizną, dostali je: M. Staniec, Paweł, Przem dwie, J. Świtakowski. Było trochę słodyczy, witaminy itp. Zrobiłem sobie fifkę do papierosów. Słuchamy dziennika TV, zaraz zgaszą światło, jutro mam zamiar iść do lekarza. Przebieramy się na spacery. Na kolację kasza manna już bardziej gęsta. Dali nam gąbkę do uszczelnienia okien mamy też „Słowo Ludu”. Tracę apetyt, mam ciągłe zaburzenia żołądkowe. Zrobiliśmy lotkę i tarczę, coraz bardziej się klimatyzujemy. W paczkach było trochę chleba, na zewnątrz myślą, że nas głodzą, lub jest brak chleba i myślą, że my też nie mamy chleba. Jutro sobota 19.12 , czytam książki. J. Świt. Chyba wkrótce wyjdzie na wolność, ma b. wysokie ciśnienie, fajny chłop, szkoda, że wcześniej nie znaliśmy się. Jest też kolega Staśka G., Daniel – uciekli razem z PW. Jutro wyślę resztę kart świątecznych. Myślimy zrobić prezenty dla kolegów na gwiazdkę, w kopercie u M. Stanka były dwie maleńkie gałązki jodły i kawałeczek opłatka. Nadal myślimy o naszych kolegach , którzy zginęli w kopalni „Wujek”. W nocy graliśmy w szachy, a ja nawet czytałem książkę, oczy przyzwyczaiły się do ciemności, oświetla trochę lampa zewnętrzna, a jeszcze jakby zlikwidować blindę, byłoby dobrze ! Apel odbył się na łóżkach. Wczoraj prałem skarpety, Przem pisze list, ja też, może dzisiaj będzie fryzjer.
19 grudnia – sobota
Czekamy na śniadanie, chleb nam został z wczoraj, zgadujemy czy znowu będzie zimna kawa. Napiszę list do Oli. Kaszanka, chleb margaryna, o 11-ej kawa. Zrobiliśmy sobie II śniadanie: chleb, jajko, kiełbasa po 2 plasterki na głowę i po pół tabletki czekolady. Byłem u fryzjera ( siedzi już 17 lat) podszykował mi brodę, porozmawialiśmy […] jest nas 121 na tym oddziale. Przynieśli nam nowe książki. Obiad: kapuśniak i krupnik, pobraliśmy kalesony, ręcznik (ścierka) koszulę. Napisałem list do Olki i napisaliśmy petycję do naczelnika odnośnie mszy, spowiedzi itp. zbiorowa. Śledzik był na rozmowie u SB znowu wraz z Węglarzem, dostałem też od oddziałowego prośbę Węglarza o 200 zł , jutro niedziela 20.12. 1981r. wieczorem był w celi konkurs na najlepszy kawał, wygrał go J. Świt. Ja zająłem II miejsce, kawały były fajne, Przemo się śmiał ze mnie. Zjedliśmy też chleb posolony łopatą u mnie i u Pawła. Daniel opowiadał o czasach powojennych i o SP.
20 grudnia – niedziela
Po apelu czekamy na śniadanie; chleb, margaryna, plaster sera twardego, kawa z mlekiem (zimna) po śniadaniu zaoferowano nam dodatkowo; chleb i kawę, skorzystaliśmy z tego drugiego. Mszy św. nie doczekaliśmy się, będziemy śpiewać na znak protestu „My chcemy Boga”. Paweł spisał treść z dziennika. Po spacerze otrzymaliśmy gryps od Krzyska w zapałkach, podałem do Węglarza. J. Świt. Wymyślił zwrotkę do pieśni „My chcemy Boga” ; > my chcemy Boga w związku gronie, internowanych woła głos, ach ratuj gdy ojczyzna tonie, ach zmień ojczyzny naszej los < , …śpiewaliśmy to na spacerniku, aby pozostali się nauczyli, nie wyszedł na spacer i cała 110 na znak protestu. […]
[…] z kobietami. Nie wypuszczają nas na spacer (na razie) może za wczorajsze śpiewy. Wreszcie spacer i jak dalej w pozostałych dniach, gramy w karty, w szachy, warcaby, czytamy książki. Obiad: zupa z buraków, kasza z gulaszem. Po obiedzie kąpiel i pranie; kalesony, koszule, slipy i skarpety. Kolacja: kasza manna. W nocy rozmawiamy bardzo długo. Bolała mnie głowa, zmieniłem […]
————————-
Cdn.
Wstęp
Nie mam sprecyzowanego powodu, dlaczego pisałem notatki będąc w więzieniu, nie do publikacji, nie dla siebie, może, aby mieć złudzenie więzi ze światem z zewnątrz, najbardziej jednak do żony (byłej) a może, aby po prostu coś robić. Mimo upływu tylu lat nigdy tych „notatek” nie czytałem, nawet nie miałem świadomości, ze one istnieją. Czytała je moja najstarsza córka Dagmara,* planowała na ich podstawie napisać scenariusz do filmu, aby temu zapobiec zabrałem je ze sobą. Ciężko mi się je czyta, ale postanawiam je zamieścić na swoim blogu dla oceny, czy warto je opublikować, a jeśli to czy dokładnie wszystko jak leci, czy może niektóre fragmenty pominąć.
Ciekaw będę i otworzę się na Państwa opinie.
Należą się też wyjaśnienia, szczególnie dla młodszych czytelników i takich, co nie mają doświadczenia bycia więźniem.
Zacznę od wyżywienia; chleb był pieczony przez więźniów, może, dlatego był wyjątkowo dobry i smaczny, (były takie opinie niektórych z nas) racja dzienna wynosiła chyba około 400 g. dotyczy to okresu początkowego do lata 1982 w wiezieniu kieleckim na Piaskach. Chleb ten był o niebo lepszy niż na tzw. „wolności”. Kawa nie była kawą, jaką pijemy obecnie, była to kawa zbożowa, specjalnego wyrobu dla zbiorowisk więziennych, z dodatkami bromu, aby hamować popędy seksualne, podobna była stosowana w koszarach wojskowych, tak przypuszczam. Nalewano ją w miski aluminiowe, wielką chochlą z dużego kotła, dla szybkości i aby nie rozlewać. Margaryna była tak ohydna, ze nadawała się jedynie do wyrobu kaganków ( świec-kopcuchów) było w niej dużo wody i nawet nie jestem w stanie jej opisać. Zupy były nieokreślone, można było znaleźć w niej wszystko, cale buraki z liśćmi i korzeniami, nawet niezbyt dokładnie opukane z ziemi, marchew też, dlatego piszę o zupie dodając przymiotnik „więzienna”. Byliśmy wszyscy bardzo zdumieni w pierwszych dniach „kiblowania” i generalnie uznawaliśmy to za rodzaj specjalnej szykany, że celowo nam takie jedzenie serwują, aby nas podłamać psychicznie, niektórzy myśleli, że to żarty więźniów – robią sobie z nas przysłowiowe jaja. Jako zupełnie nieświadomi więźniowie, ostentacyjnie ‘zupy’ i niektóre „drugie dania” lądowały w kubłach. Jadło się w celach, przeważnie z ‘ręki” bo miejsca przy stoliku ledwie starczało na jedna osobę. Chleb się łamało w rękach, jako ‘nóż’ używaliśmy uchwytu aluminiowej łyżki. Mycie naczyń to znaczy miski i talerza, kubka i łyżki było udręka, ponieważ mięliśmy do dyspozycji jedynie zimna wodę, tłuste oleiste mazie w zetknięciu z zimną wodą powodowały produkcję smarów tłuszczo – podobnych, w zasadzie nieusuwalnych. Z biegiem czasu i dzięki dobrym radom więźniów kryminalnych, te wszelkie początkowe problemy były sukcesywnie eliminowane.
Tutaj chciałbym złożyć uszanowanie i podziękowanie dla więźniów innych niż my, za opiekę pomoc i dobre rady, oraz traktowanie nas w sposób wyrozumiały i wielce życzliwy. Zawdzięczamy Wam bardzo dużo, za co będę zawsze wspominał Was z wielkim szacunkiem i uznaniem.
Jako dobrodziejstwo ze strony administracji więziennej było, tzw. „ko” – kulturalno – oświatowe przebywanie na świetlicy, była to cela więzienna (12 osobowa) gdzie był telewizor, kilka stolików, trochę starych czasopism i gazet typu „Kraj Rad”, „W Służbie Narodu” itp. kilka gier takich jak „chińczyk”, szachy lub warcaby, przeważnie zdekompletowane. Oczywiście nie można było włączyć TV i „zajęcia” odbywały się pod okiem świetlicowego, – więżnia ( zaufany) przeważnie z długoletnim wyrokiem i już na końcówce. Na zajęcia udawały się dwie lub 3 cele sąsiednie, było to na tyle atrakcją, że można było się zobaczyć w większym gronie. Ponieważ zapiski były ciągle narażone na „wpadkę” pisałem je w sposób lakoniczny i mało zrozumiały, nawet (obecnie) dla mnie jako autora. Było to jednak dużą naiwnością, bo przepuszczam, ze większość tych moich ‘grypsów” dostawała się do rąk służb lub agentury więziennej. Resztę niejasnych opisów zamierzam wyjaśniać w komentarzach po kolejnych odcinkach, if so!
Zapraszam do lektury.
__________________________
Noc z 12/13 grudnia 1981 r., godz. około 1-ej czytam książkę i słyszę za oknem warkot samochodu, wyglądam, bo z tej strony nie ma żadnej jezdni. Widzę fiata combi MO, buksującego w śniegu pod oknem. Budzę żonę, wiem, że to po mnie, za chwilę głośne pukanie, cicho podchodzę do drzwi i patrzę przez wziernik, widzę niskiego cywila w kurtce brązowej, tłumaczę cicho żonie, że to milicja po mnie, niech nie otwiera i powie, że mnie nie ma. Teraz już walą w drzwi, wcześniej pytał się czy tu mieszkam, żona ich prosi, aby byli cicho, bo są małe dzieci, jest sama bardzo się boi i jest w ciąży. Oni walą na całego, grożą, że wyważą drzwi. Ubieram się, postanawiam uciekać przez balkon ( podwyższony parter, ul. H. Sawickiej 6/1 – osiedle świętokrzyskie) za oknem jednak stoi sołdat z peemem, tamci łomoczą, dzieci już płaczą, żona też, nie wytrzymuje i ujawniam się krzycząc, że ich nie wpuszczę, bo od 22:00 do 6 rano nie mają prawa. Zaczynają wyważać drzwi, doskakuję i otwieram, bo jeden zamek już odpada, wpadają, jest ich czterech; 1. W mundurze lotnej w stopniu porucznika, 2. Zwykła milicja chyba chorąży, trzeci zomowiec w moro z karabinem i łomem w reku, dowódca. Cywil pyta o maszynę do pisania, telefon i maszyny poligraficzne, wszyscy są jakby roztargnieni, ja jestem przerażony, żona i dzieci już nie tylko płaczą , a wyją rozpaczliwie. Nie mogę słuchać tego krzyku rozpaczy, cały dygotam, każą mi szybko się ubierać, żądają dowodu osobistego, robią rewizję. Chcę jak najszybciej wyjść, bo nie mogę już słuchać tego krzyku przerażenia, żądam jeszcze od nich wyjaśnień, nic nie chcą powiedzieć. Całuję dzieci i żonę po zalanych łzami policzkach, wychodzimy towarzyszy nam niesamowity krzyk rozpaczy dzieci i żony, jedziemy, kierowca nie wie jak jechać, ja ich prowadzę do aresztu-Komendy Wojewódzkiej do centrum. Cywil melduje przez radio;”obiekt został zabezpieczony” to trochę mnie uspokaja, nie są sami i chyba nie rozwalą mnie, to jakaś większa akcja. „Radio” im przypomina, że” na Dzierżyńskiego” – już wiem, jedziemy do Sali KZWM-u, tam gdzie mieliśmy zjazd wyborczy. Niestety jadą dalej, nie mam pojęcia gdzie, zaraz się skończy ulica i będzie tylko las, kurwa ! Mijają fabrykę mebli – zastrzelą mnie chyba ? mam do siebie żal, że tak szybko wyleciałem z domu, w myślach błagam Boga, aby mi dał 15 sekund na zobaczenie, chociaż dzieci, czuję straszny żal! Nagle skręcają w lewo, widać oświetlony więzień, jest jakiś posterunek polowy, podjeżdżamy pod bramę więzienną, jestem szczęśliwy, uratowany!! Cywil idzie, ja zostaję z dwoma zomowcami i kierowcą-chorążym, chce mi się palić, pozwalają, proszę, aby mi przypalili, mam kajdanki na rekach, próbują, ale bardzo im się ręce trzęsą, nie mogą mi przypalić, wraca cywil, wysiadam.
Pod bramą więzienia stoją samochody MO tzw. więźniarki, jest masę luda, w moro, w hełmach po bojowemu, widzę tam też Stelmaszczyka i paru innych cywili, palą papierosy. Wysiadamy witam się z nimi, w tym samym czasie odbierają mi dowód osobisty. Każą przejść za bramę więzienną, jest dużo znajomych z „Solidarności” i nie tylko. Każą nam przejść dalej w prawo, do takich klatek z drewnianymi ławkami o wym. 1,5 x 2,5 m, upychają tam 16 do 20 osób, same znajome twarze, przechodzą dalej do następnych jest ich trzy. Około godz. 1:30 zabrano nas 11 osób i zaprowadzono na świetlicę więzienną, gdzie było już około 30(50) ciu ludzi, w sumie po dostarczeniu jeszcze parę grupek było nas 68. w salce o powierzchni 40 (46) m2 i trzymano nas do godz. 6:30. Następnie wyczytywano, po dwie osoby i wprowadzano do cel, po dokonaniu formalności takich jak zdanie rzeczy wartościowych i innych do depozytu. Odpowiadanie na liczne pytania i w osobnym pokoju podanie danych służby SB. Na świetlicy wpisałem do książek, które tam były fakt o naszym aresztowaniu. Następnie wspólnie z J. Stępniem ustalaliśmy fakty, które miały miejsce podczas aresztowania, i tak: część biorących udział w aresztowaniu była z poza Kielc ( nie wiedzieli jak jechać) dobierani byli w liczbach od 4 do 6 na 1 aresztowanego, zawsze był „cywil” i inne formacje MO. Akcja zaczęła się o 24:00, zabierali osoby towarzyszące aresztowanym, przeważnie mężczyzn w wieku dorosłym. Posługiwano się też zawsze fałszywymi wezwaniami zza drzwi; ( potrzebny jest pan, pani do konfrontacji w wypadku samochodowym i inne różne wersje). Po doprowadzeniu mnie do celi, przed celą jeszcze raz strażnik dokonał rewizji osobistej. W celi było już 4 kolegów, pięć łóżek wojskowych, piętrowych, 5 taboretów, 2 stoliki, później 1 zabrano nam, oraz kąt 1,5 x 1,2 gdzie był zlew i kran z zimną wodą, oraz kibel, miska i kosz na śmieci. Było bardzo zimno. O godz. 10:00 ogłoszono przez głośnik przemówienie Jaruzelskiego o stanie wojennym. Wszystkich nas to bardzo przygniotło.
Cela nr 616 była celą damską, w metalowych szafkach na ścianie, znaleźliśmy niedokończony bucik dziecięcy z włóczki i malutką serwetkę, na parapecie było bardzo brudno. O godz. 12:00 przyszło 2 strażników i zabrali nam 1 stolik, około godz. 14:00 przynieśli miski aluminiowe i talerze, kubki i łyżkę po sztuce dla każdego. Na obiad była zupa ryżowa makaron z dziwną mazią, nie dano nic do picia. Miski, po zjedzeniu nie dały się umyć zimnej wodzie. Był listek mydła, który nie chciał się mydlić, ale wszyscy umyliśmy się. Kolega B był bardzo chory, zgłaszaliśmy strażnikom, ale tylko oświadczono nam, że zostanie na pewno przyjęty przez lekarza. Zabrakło nam papierosów, a każdy był bardzo przybity tym stanem wojny, ja bardzo się przejąłem swoja rodziną, dziećmi i żoną i do dzisiaj ciągle o nich myślę i martwię się bardzo., Dałbym wszystko by wiedzieć, co z nimi. Gdzieś około godziny po obiedzie kazano nam zabierać manele, czyli miski, kubki i wyjść celi, na korytarzu było już około 20 naszych kolegów już stojących. Wcześniej dali nam papierosy dwaj dziennikarze, którzy siedzieli razem z nami i zbierali zlewki z obiadu. Przeprowadzono nas na oddział męski, i po 4 wyczytywali i zamykali nas do cel, nam przypadła cela nr 117, pierwsze wrażenie było czuć straszny swąd palonego papieru, było bardzo brudno i bardzo zimno. Tamta poprzednia cela, okazała się rajem, odłączono od nas kolegę B.
Sienniki były bardzo brudne, rozbite, cienkie i porozrywane, łóżka nie miały sprężyn, a płytę pilśniową, było tylko 3 szafki metalowe i cała cela 117 była dużo mniejsza. Okazało się, że nie ma, co narzekać, bo są jeszcze gorsze cele. Na kolację dostaliśmy zupę z brukwi. Było bardzo zimno,potwornie zimno, dobrze, że mamy jeszcze płaszcze, około północy dali nam koce, po 2 i po 2 prześcieradła, raczej obrusy, były b. krótkie, cała jakość pod psem. Później był apel wieczorny, oddziałowy poinformował nas jak to ma się odbywać; trzeba ustawić się w pary pod drzwiami celi, i jak otworzą jeden ma meldować: „stan celi 117 4-ch osadzonych, obecnych 4”. Ogłoszono komunikat by ubrania składać w kostki i na wezwanie oddziałowego wystawić na korytarz, i tak też się stało, trzeba było boso wystawiać.
O Boże, co za noc, trzęsło nas wszystkich jak w febrze, dobrze, że nie daliśmy sobie zabrać płaszczy. Zasnęliśmy dopiero nad ranem, zmęczeni dygotaniem z zimna. Słuchaliśmy dziennika radiowego i dowiedzieliśmy się, że nieznana jest liczba internowanych, że czują się dobrze oraz bardzo dziwną rzecz; że nikt internowanych nie przebywa w więzieniu!!! Tutaj wszystko odbywa się na dzwonki, 1 dzwonek pobudka, drugi- apel poranny, 3,śniadanie, 4 kawa około 11:00, 2 dzwonki – obiad, 3 dzwonki kolacja, dzwonek na apel wieczorny, dzwonek –kostki i dzwonek na spanie. Na śniadanie dostaliśmy po 1/2 chleba i dwie miski kawy na wszystkich 4-ch oraz po pasku margaryny. Chleb jak nam oznajmiono był na całą dobę. Po śniadaniu otrzymaliśmy coś na podobieństwo jaśków, wypchanych szmatami watowanymi i po kawałku ścierki jako ręczniki. Dzienniki radiowe nadają z poprzedniego dnia. Później chodził kapitan ( był w mundurze moro) i oznajmiał nam, byśmy dziękowali Papieżowi, że się tak stało a nie inaczej, że głośnik to dobrodziejstwo duże, że nam nie przysługuje, że otrzymamy koperty i będziemy mogli zawiadomić rodzinę, że otrzymamy prasę i książki. Zgłosiliśmy mu, że jest bardzo zimno, zimniej niż na zewnątrz i że nie mamy, co palić. Powiedział, że szkoda, że nie pali, bo by nas poczęstował i poszedł. Wciąż nie mamy papierosów, ja się wściekam. Obiad był nawet niezły- kasza z sosem pomidorowym, zupa więzienna – ogórkowa, kajfusem był znajomy więzień, dostaliśmy dokładkę, kolega S. też. Po obiedzie przyszedł porucznik i dał nam po kartce papieru i kopercie, uprzedził, że list będzie cenzurowany. Wieczorem zabrali nas do lekarza, lekarze 2 mężczyzn i kobieta, byli z zewnątrz bardzo przygnębieni.. Po powrocie dali nam książki 5 szt. i oznajmili nam, że możemy zatrzymać sobie ubrania oprócz butów. Szybko zgasili światło, znowu bardzo zimno. Rano 3 dnia po dzwonku wstaliśmy, zimno okropne, na apelu porucznik nas zbeształ, że starzy bywalcy a nie meldujemy. Tamten kapitan oznajmił nam jeszcze, że część z nas po złożeniu zeznań wypuszczą, a resztę ogolą i przebiorą w więzienne ubrania i będą siedzieć. Długo czekaliśmy na śniadanie. Wezwano kolegę S. na przesłuchanie, ale zaraz wrócił i oznajmił nam, że to pomyłka, jego z naszej celi podkreślili, nie wiadomo czy to dobrze, czy źle. Wczoraj jak wystawialiśmy buty, przywieźli Przemka, zdążył mi podać kilka „klubowych”, siedzi obok nas, rano przywołam go do kraty i porozmawiamy. Oni śpiewają w celi.
———————————————————————————————————
Wreszcie dzwonek na śniadanie, czekamy, jak zwykle; pół chleba, pasek margaryny, kawa z dodatkiem mleka. Chleb jest bardzo dobry, nawet lepszy niż na „dużym spacerniku”, czyli tzw. wolności. Papierosów brak, kolega H (M) udaje się do lekarza, otrzymał tabletki na rozwolnienie, węgiel i białe, przydadzą się nam na pionki do gry w warcaby. Zrobiliśmy sobie karty z papieru, wczoraj graliśmy w „tysiąca”, ciężko się gra a jeszcze ciężej tasuje. Rozmawiałem z P.(Przemkiem) zażądaliśmy rozmowy z dowódcą w celu umożliwienia nam mszy świętej. Nic z tego. Obiad punktualnie , kapusta i groch z puszki,zupa ryżowa-więzienna. Wizyta porucznika, poczęstował nas 2 „sportami” , przyzwoity człowiek? Czyżby ? Dano nam regulamin, z „zaznaczeniem do zwrotu, abyśmy się zapoznali. Jesteśmy na statusie „tymczasowo „aresztowanego” w cyklu więziennym najgorszy. Podobno dziś będziemy mogli kupić papierosy, zobaczymy. Głośnik gra od 9:00, w dzienniku nic nie mówią szczególnego poza Katowicami i Łodzią. Zrobiłem 2 kostki z chleba do gry. Naprawiali grzejniki, ale nic z tego. Czytamy „regulamin” jest jednak bardzo ciemno, bo pada śnieg , 15 grudzień 1981.
Jest obiad, znowu kapusta „i groch, zupa ryżowa-więzienna, zimno okropne śpimy w ubraniach i tak nic nie pomaga. Papierosów nie ma nadal, oszukują nas. Wieczorem rozmawiałem z P. podał mi 1 papierosa, rano 16go dwa, 1. Palimy w trzech. Na butach, rano była gazeta „Zdrowie” z 1980r.
W nocy było potwornie zimno, nie dało się spać. Wczoraj zrobiłem warcaby, pionki to pastylki na przeczyszczenie, gramy. Majątek mój się powiększa, mam już: fragment miary drewnianej, gwóźdź, szpilkę, kawałek lusterka i szklaną cygarniczkę – skarb. Jak nie palę to jestem cholernie głodny? Chcemy załatwić mszę św. na niedzielę.
Dziś znowu śniadanie się spóźnia i głośnik nie gra, był już apel, na dole dzwonili na śniadanie. Dłużej chyba nie wytrzymamy w tej zimnicy, kończę, bo nie da się pisać, za długo siedzę, nie ruszam się,
Jest śniadanie, to, co zwykle, pajdka chleba, margaryna i kawa na dwie michy. Korzystając z okazji stanowczo protestujemy o zimne picie i lodownię w celi. Po apelu w końcu przenoszą nas do celi nr. 101. Jest to cela 12 osobowa, dla tzw. więźniów funkcyjnych (kalifaktorzy- kajfusy).Jestem razem z P., jest ciepło, otrzymałem od P. ręcznik i nowe skarpety, swoje w końcu upiorę, umyłem nogi i tors w zimnej wodzie, która wydawała mi się ciepła po tej lodowni w 117.Palimy papierosy, siedzę w samej koszuli, mamy książki, warcaby, prawdziwe. Karty, nasze papierowe też zabraliśmy. Był komunikat naczelnika więzienia o możliwości zakupu papierosów i papeterii, pożyczam pieniądze Stelmaśińskiemu to mi kupi papierosy. Czekamy na obiad, P. dał mi czekoladkę, dobrze nam teraz. Około godziny 13:00 niespodziewana okoliczność;”proszę przygotować się do spaceru”, wezwano mnie do złożenia podpisu pod formularzem o „internowaniu”, ponieważ było tam kilka zarzutów wobec mnie, odmówiłem podpisu. Na spacerze widzieliśmy się z Węglarzem i z wieloma innymi kumplami. Po spacerze około 14:30 obiad; ryż z dziwnym sosem i zupa buraczana –zaczęli od naszej celi wiec było ciepłe, zupa letnia, inni dostaną już zupełnie zimnie. Na celi 101 chodzę tylko w samej koszuli, tak bardzo się zahartowałem w tej 4 dniowej zimnicy w 117. Dostaliśmy też „Słowo Ludu” i „Żołnierza Wolności” zrobiliśmy eksperyment z zamianą, udało się, przygotujemy to dokładniej. Do czasu kolacji nic się nie wydało, poza wzywaniem kilku osób i drobnymi popisami protestowaniu kończącymi się na podpisaniu. Na kolację kasza manna rzadka. Komenda ZK oznajmiła nam przez głośnik, że wysłuchamy dziennik TV. Kostki i zaraz gaszą. Muszę mniej pisać, ograniczyć się do ważnych faktów bo nie starczy mi papieru. W DTV podali iż internowanych nie przetrzymuje się w AS lecz miejscach odosobnienia, oraz, że regulamin tymczasowo aresztowanego jest to co innego, internowani mają inny odrębny regulamin ,oraz odczytano 1 listę internowanych.
———————————————————————–
Dagmara*
Dagmara Domińczyk – http://pl.wikipedia.org/wiki/Dagmara_Domi%C5%84czyk
——————————
Cdn.