Archive for the ‘Wywiady’ Category

Wybór Baracka Obamy w bardzo krótkim czasie doprowadzi do zniszczenia podziału sił, który w praktyce stanowi fundament tradycyjnych amerykańskich rządów. Ludzie, którzy znajdują się obecnie u władzy, rekrutują się głównie spośród uczelnianych lewackich radykałów z lat 60., marksistów.
________________________________________
Z Peterem Redpathem, profesorem filozofii w St. John’s University New York, rozmawia Anna Wiejak

Demokraci mają prezydenta i większość w Kongresie. Co to oznacza?
– Barack Obama i wszyscy, którzy go wspierają, są najzagorzalszymi lewakami. Moim prywatnym zdaniem, Obama oprze swą polityczną grę oraz polityczne decyzje na książce anarchisty Saula Alinsky’ego „Reveille for Radicals” (Przebudzenie radykałów). Jego prezydentura oznacza podkopanie tego, co jeszcze ocalało z amerykańskiej konstytucji i przerobienie na podręcznik dla socjalistów.

Dlaczego amerykańscy wyborcy zdecydowali się poprzeć Baracka Obamę?
– Kryzys ekonomiczny miał duży wpływ na wynik głosowania, jednakże czynników, które zadecydowały o tym, iż to Obama, a nie McCain zdobył najwięcej głosów, jest wiele. Amerykańskie media pozostają pod kontrolą środowisk lewicowych. Te lewackie media przez lata bezlitośnie atakowały administrację Busha, a później prowadziły intensywną kampanię propagandową przeciwko kandydaturze McCaina. Warto przypomnieć, że zarówno McCain, jak i Obama przysięgli nie wykorzystywać w prowadzonej przez siebie kampanii prywatnych funduszy, ale korzystać jedynie z kwot przysługujących im od państwa. Obama skłamał, składając tę obietnicę – kiedy już zabezpieczył sobie nominację z ramienia Partii Demokratów, wziął miliony od prywatnych donatorów z niemalże całego świata. Wiele ze źródeł, z których finansował kampanię, pozostaje niemożliwa do wyśledzenia. John McCain odmówił korzystania z prywatnych pieniędzy. Podobnie zresztą było w innych kwestiach – Obama miał pracowników, którzy jeździli po całym kraju, rejestrując nowych wyborców. Tymczasem wielu z owych nowych wyborców w zasadzie w ogóle nie była uprawniona do głosowania. Doszło do wielu oszustw. Niektórzy Amerykanie głosowali na Obamę, próbując złagodzić swoją winę za dawne akty dyskryminacji rasowej. Myślę jednak, że głównym problemem była różnica w funduszach na kampanię, bezlitosna antybushowska propaganda, jednocześnie faworyzująca Obamę. McCain miał za mało pieniędzy i prowadził słabszą kampanię. Myślę też, że niektórzy z członków Partii Republikanów celowo źle mu doradzali, aby skrępować go na wszelkie możliwe sposoby i nie dopuścić, by zwyciężył.

Ameryka przetrwa prezydenturę Obamy?
– Naprawa szkód, jakich dokona prezydentura Obamy, będzie trudna. Lewica była zdecydowana doprowadzić do zwycięstwa tego kandydata, ponieważ zorientowała się, że najprawdopodobniej to za jego kadencji zostanie wybranych wielu sędziów Sądu Najwyższego. Kiedy przyszło do głosowania w referendach, okazało się, iż Amerykanie skłaniają się do odrzucenia wielu proponowanych przez lewicę reform społecznych, w tym pełnego dostępu do aborcji, eutanazji i tzw. małżeństw homoseksualnych. W tej sytuacji jedynym sposobem, w jaki lewica może doprowadzić do przyjęcia swojego programu, jest przejęcie kontroli nad Sądem Najwyższym. Przejęła już kontrolę nad urzędem prezydenta i jest bardzo bliska zyskania całkowitej kontroli nad Kongresem. Wybór Baracka Obamy w bardzo krótkim czasie doprowadzi zapewne do zniszczenia podziału sił, który w praktyce stanowi fundament tradycyjnych amerykańskich rządów.
Warto przypomnieć, że ci ludzie, którzy znajdują się obecnie u władzy w Stanach Zjednoczonych, rekrutują się głównie spośród uczelnianych lewackich radykałów z lat 60., marksistów protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie.

Wybór Obamy świadczy o tym, że Amerykanie odwrócili się od tradycyjnych wartości?
– W pewnym zakresie tak. Większość Amerykanów wydaje się mieć sposób myślenia protestanckich fundamentalistów. Zasadniczo fundamentaliści są sceptykami. Wydaje się, że w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, jak powinno się pojmować moralność. Uważają, że należy ją rozpatrywać w kategoriach „szczerości uczuć”, intencji, nie zaś w kategoriach czynienia dobra lub zła. Sądzą, że to religia jest źródłem moralności, nie zaś że moralność jest źródłem religii. Stąd większość Amerykanów w sposób naiwny przyjmuje koncepcję, iż publiczna moralność istnieje i wywodzi się z publicznej, świeckiej religii. Większość Amerykanów mierzy prawdę za pomocą emocji, przeliczając wszystko na szczerość uczuć, nie zaś myśląc kategoriami trzeźwego osądu. Dotyczy to świeckiej lewicy, jak również przeciętnych mieszkańców Ameryki. Amerykańska lewica oddaje cześć kunsztowi sztuk, który zdaje się identyfikować z oświeconymi uczuciami lewackiego ducha. Dla lewicy ludzkość to bóg (duch społeczny cechujący prawdziwych socjalistów), który rozwija się poprzez wyrafinowane uczucia artystów. Stąd też m.in. bliskie związki amerykańskiej lewicy z Hollywood.
Aby forsować socjalistyczne cele, amerykański socjalizm zastępuje klasyczną ideę sprawiedliwości socjalistyczną ideą nieograniczonej tolerancji. W tym sensie „tolerancja” lub „współczucie” oznacza ślepe przyjmowanie wszystkiego, cokolwiek społeczny program lewicy zamierza promować i realizować w ramach przyjętego przez siebie politycznego planu działania. Obecnie pojmują oni tolerancję jako poprawnościowo polityczne postrzeganie dziejów, kierowanie się poprawnościowo politycznymi uczuciami i udzielenie pomocy w tworzeniu ich politycznego projektu: globalnego, ateistycznego, totalitarnego, socjalistycznego państwa.
W Ameryce współczesny socjalizm wydaje się określać Demokratów i ludzi, którzy ich popierają, jako „niewinnych” i „dobrych”, natomiast Republikanów i ich zwolenników jako „winnych” i „złych”.

Jest możliwe, że np. po czterech latach prezydentury Obamy kolejna kadencja będzie należała do Republikanów?
– To nie jest wykluczone. Jednakże, nawet jeśli rzeczywiście tak się stanie, to nie zmieni nam sytuacji, ponieważ wszystko wskazuje na to, iż obie amerykańskie partie polityczne są kontrolowane przez grupy dominujące w sektorze bankowym. Amerykańscy politycy są zasadniczo plutokracyjni. Wyobrażenie, że Demokraci są partią biedaków, natomiast Republikanie – partią bogaczy, zakrawa na dowcip. Obydwie partie reprezentują różne, posiadające międzynarodowe powiązania grupy wielkich interesów, które starają się zdominować scenę polityczną Ameryki. Owe grupy wielkich interesów zgadzają się dążyć do promowania jednego porządku światowego – świeckiego, ateistycznego państwa. Starają się forsować ów nowy porządek poprzez podkopywanie tradycyjnego modelu rodziny, narodowych konstytucji oraz tradycji w ogóle.

Kto byłby Pana zdaniem najlepszym kandydatem na przywódcę Republikanów i kontrkandydata Obamy?
– W chwili obecnej największe nadzieje w doprowadzeniu do odrodzenia się amerykańskiej polityki pokładałbym w gubernatorze Luizjany Bobbym Jindalu oraz gubernator Alaski Sarah Palin. Amerykańska lewica uważa się za z natury naukową i oświeconą intelektualnie, czyli stojącą w opozycji do z natury zacofanych. Stąd musi przedstawiać ludzi takich jak Palin, która akurat jest dosyć bystra, jako nienależących do „elyty”. Należy podkreślić, że spośród Republikanów, to właśnie Palin śmiertelnie przeraża lewicę.

Dlaczego?
– Obydwoje są młodzi, z umysłami silnie zakorzenionymi w rzeczywistości, nie zaś w utopijnych socjalistycznych mrzonkach. Mają charyzmę, aby pobudzić ludzi i uzyskać od nich wsparcie w tworzeniu ruchu politycznego.

Wydaje się mało prawdopodobne, aby McCain zdecydował się na ponowne ubieganie się o fotel prezydenta…
– McCain nie wystartuje ponownie w wyborach prezydenckich. Jest dżentelmenem i prawdziwym bohaterem. W trakcie swojej kampanii zdobył się na ogromny wysiłek stawienia czoła nierówności szans, która zresztą była nie do przezwyciężenia, włącznie z będącym kompletnie bez wyrazu wsparciem ze strony swojej własnej Partii Republikanów.

Co się stanie z amerykańską gospodarką? John McCain ostrzegał, że proponowany przez Obamę plan naprawy gospodarki doprowadzi do wzrostu bezrobocia i upadku klasy średniej…
– Miał rację. Polityka Obamy doprowadzi nie tylko do wzrostu bezrobocia, lecz również zniszczy wiele stanowych ekonomii.

Jest możliwe, że doprowadzono do wcześniejszego wybuchu kryzysu, aby pomóc Obamie odnieść zwycięstwo w wyborach?
– Należy zacząć od tego, że za gospodarczy bałagan w Stanach Zjednoczonych w głównej mierze odpowiadają amerykańskie media i Partia Demokratów. Przedstawiając taki, a nie inny pogląd na tegoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych, poprzez pryzmat drugiej kadencji prezydentury George’a W. Busha, amerykańskie media usiłowały podkopać wiarę Amerykanów w gospodarkę. To członkowie Kongresu z Partii Demokratów forsowali prawo zmuszające amerykańskie banki do udzielania kredytów hipotecznych osobom, które nie posiadały zdolności kredytowej. Popierane przez Demokratów grupy zbirów zastraszały kierowników banków, aby przyjmowali złe wierzytelności, nawet od ludzi, którzy nie mieli zatrudnienia. Aby zatuszować udzielanie złych pożyczek, bankierzy łączyli je w pakiet z innymi pożyczkami i sprzedawali międzynarodowym inwestorom, tym sposobem pomagając podkopać światową ekonomię. Amerykańskie media w większości przemilczały tę informację i usiłowały przypisać cały upadek gospodarki polityce Busha. Republikanie byli po części za to wszystko odpowiedzialni, ponieważ wielu z nich przymykało oczy na to, co się dzieje, i nie próbowało forsować żadnych ustaw, które uratowałyby sytuację.

Czego zatem należy się spodziewać?
– Obama wykorzysta internetową bazę swoich zwolenników i spróbuje przejąć kontrolę nad przyszłym amerykańskim elektoratem. Demokraci będą usiłowali uzyskać kontrolę w stanach, które głosowały w tych wyborach na Republikanów. Jak powiedział Lenin, nie jest ważne, kto głosuje, ale kto liczy głosy.
Obamę czekają teraz ciężkie chwile, skoro wygrał poparcie ze strony amerykańskiego biznesu. Nie ufa mu bowiem wielu amerykańskich liderów biznesu. Jeżeli zaś chodzi o podejście prezydenta elekta do spraw ekonomicznych, to jest ono naiwne. Zupełnie nie rozumie on zasad tworzenia dobrobytu. Stąd amerykańska gospodarka będzie jeszcze przez długi czas toczyła walkę. Oczekuję, że w przyszłym roku nastąpi nieznaczna poprawa, jednakże w ciągu dwóch lat doświadczymy drastycznego spadku.
Ze względu na trudną sytuację gospodarczą kraju Obama nie będzie w stanie w sposób natychmiastowy wprowadzić w życie niektórych punktów programu socjalistów. Oczekuję również, iż jego uwagę przyciągną wcześniej liczne konflikty międzynarodowe.
Lecz jak tylko nadarzy się sposobność, będzie promował ustawodawstwo wymierzone przeciwko życiu, a optujące za śmiercią. Nominuje także skrajnie lewicowych sędziów do Sądu Najwyższego. Sądzę też, iż kilku starszych lewicowych sędziów zrezygnuje z zasiadania w Sądzie Najwyższym przed upływem kadencji, aby można było wyznaczyć na to miejsce lewicowych sędziów pokroju Lawrence’a Tribe’a.

Wybór Obamy ujawnił potęgę mediów.
– Amerykańskie media są wyraźnie sofistyczne, stanowią machinę propagandy kreującą medialnych bohaterów. Obama jest wytworem tych mediów, osobą praktycznie bez żadnego doświadczenia zarówno w sferze międzynarodowej polityki, jak i ekonomii, który został wybrany z dużą starannością przez dzierżących rzeczywistą władzę jako pusty symbol, w którym amerykańskie masy mogą pokładać swoje nadzieje i marzenia.
Wszystko wskazuje na to, iż amerykańskie media mają pompatyczny, urojeniowy pogląd na siebie. Identyfikują się one z głosem sumienia, wolnym od grzechu pierworodnego. Wydaje się, że uważają się one za nieomylne magisterium. Jeżeli natomiast okaże się, iż się pomyliły, winą za to obarczą kogoś innego.

Powinniśmy się spodziewać globalnej ofensywy lewactwa?
– Ta ofensywa już się rozpoczęła.

Na Obamę głosowało wielu katolików. O czym to świadczy?
– Wydaje się, że amerykańscy katolicy mylą wiarę z poglądem. Zdaje się, iż myślą oni, że to, w co wierzą, jest najzwyczajniej ich własną opinią (prywatną prawdą, która może wchodzić w konflikt z prawdą publiczną lub prawdą prywatną innej osoby). Wydaje się również, że są oni za słabo ewangelizowani.

Obawia się Pan obniżenia rangi statusu człowieka?
– Absolutnie. Obama popiera nawet zabójstwa dzieci, którym udało się przeżyć aborcję. On zupełnie nie pojmuje natury moralności. Jego brak moralnej wrażliwości jest wprost przerażający.

Jakiego rozwoju wydarzeń należy się spodziewać na linii Waszyngton – Kreml?
– Rosjanie mają powód do zadowolenia. Amerykańskie lewactwo, które poparło Obamę, to najzagorzalsi socjaliści-internacjonaliści. Oczywiście należy zatem spodziewać się kroków w kierunku stworzenia nowego ładu światowego.

Jaki będzie ten ład?
– W zasadzie to spodziewałbym się nie tyle nowego światowego ładu, ile nowego światowego nieładu. Powinniśmy przygotować się na serie zamachów na narodowe konstytucje, rodziny, kultury i tradycje, na próbę podporządkowania Brukseli narodowego sądownictwa poszczególnych państw wchodzących w skład Unii Europejskiej, a także podporządkowania zachodnich sił militarnych Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Jaką politykę zagraniczną będzie prowadził nowy prezydent?
– Spodziewałbym się, że Obama podąży śladem polityki zagranicznej Billa Clintona. Clintonowie i Obama mają wspólnych przyjaciół wśród lewackich radykałów. Myślę też, że Clintonowie sami w sobie silniej wpisują się w makiawelizm. Tymczasem Obama wydaje się bardziej ideologiem-teoretykiem, utopistą-marzycielem, szarlatanem. Sądzę, iż to właśnie czyni go potencjalnie bardziej niebezpiecznym, niż byliby Clintonowie. W zasadzie jest on młodym prawnikiem bez żadnego rzeczywistego doświadczenia politycznego, sofistą. W kwestiach prowadzenia polityki zagranicznej i gospodarczej będzie zatem musiał słuchać swoich „mocodawców”. W mojej ocenie, w skład jego ekipy wejdzie Richard Lugar.

A kim jest Michelle Obama?
– Nie wiem zbyt wiele na jej temat, może poza tym, iż podziela ona marksistowskie poglądy swojego męża.

—————————————————–

edycja:

11.11.2008  godz.10:00

Tekst ten otrzymałem od Przyjaciela z USA.

Znajduje się też pod tym adresem:

Niezależny Serwis Informacyjny

www.iskry.pl – Iskry Polskości – po prostu Twój serwis

Ten sam tekst zamieszcza Nasz Dziennik z 10 – 11 listopada 2008

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=sw&dat=20081110&id=sw02.txt

Dwutygodnik „Solidarność Walcząca ” Nr 1/145 z 4-18 stycznia  1987r zamieszcza wywiad  Kornela Morawieckiego -szefa SW,  z „gazetą”warszawki, w ktorym mamy dowód na stosowanie  cenzury  !

W III dekadzie listopada ub. R. gazeta Regionu Mazowsze „Przegląd Wiadomości Agencyjnych” (PWA) przeprowadziła wywiad z przewodniczącym Solidarności Walczącej Kornelem Morawieckim. Redakcja przesłała własne pytania i tylko na te pytania otrzymała pisemne odpowiedzi. Wywiad ukazał się w 41 numerze PWA, 14.XII.86. Niestety – okrojony. Nie było dwu pytań i istotnych dla całości wywiadu odpowiedzi oraz niektóre z pytań zostały przeredagowane (w drobniejsze zmiany nie wnikamy). Naszym Czytelnikom
i Czytelnikom PWA przedstawiamy pełny tekst tego ciągle aktualnego wywiadu. (Tytuł: za redakcją PWA, opuszczone pytanie zaznaczymy *)

WCIĄŻ TRZEBA IŚĆ …

P* – Jak ocenia Pan sens i skuteczność powoływania jawnych struktur „Solidarności”?
O – Należało próbować, ale poważniej i konsekwentniej. W oświadczeniach Wałęsy i powołanej przez niego TR „S” zabrakło zachęty a nawet  polecenia  do tworzenia jawnych struktur w regionach i zabrakło stwierdzenia o potrzebie konspiracji. A pierwsze wywiady Lecha wręcz taką potrzebne negowały. Potem przyszło opamiętanie. W sumie zrobił się spory zamęt. Jest jednak ruch, Zycie.

P – Jakie mogą być pozytywy i negatywy wyjścia na jawność?

O – Trzeba iść nie czekać. Cała ta inicjatywa będzie sukcesem, jeżeli z tych, którzy nie działali, nie działają i nie będą działać w podziemiu uda się zbudować jawną strukturę mini „S”. I niech ten półlegalny Związek nie czeka na łaskę władzy, ale niech stara się swą aktywność wymusić na władzy to, żeby albo zaczęła z nimi rozmawiać, albo go zamykać. A podziemie ma trwać i chwilowo mniej się bać, lecz głębiej knuć. Poszerzać kolportaż, umacniać struktury. Nagorzeje natomiast byłoby gdyby podziemie miało się ujawnić w Radach, a jawne Rady tak się zakonspirowały, żeby o nich słychać nie było.

P* – Co sądzi Pan o konfliktach kompetencyjnych czy dotyczących taktyki między TKK a  R ”S”? Czy nie powielają one konfliktu SW i RKS na dolnym Śląsku?

O – Na wewnątrz wszystko wygląda cacy. Jednak łudzą się ci jawni działacze, którzy myślą, że bez oddania się sprawie organizowania Związku na powierzchni, bez narażania się na tym polu, podporządkują swoim politycznym celom i taktyce cała podziemną „S”. Mogą ją przytłumić tylko, że potem komuniści pozwolą im na jawna działalność w PZPR i PRON.

RKS – to podziemny Związek Zawodowy w regionie. SW – to organizacja społeczno-polityczna, która chce by ten Związek mógł działać legalnie i której celem jest niepodległa Rzeczpospolita Solidarna i obalenie komunizmu. Konflikty między SW i RKS a pośrednio TKK są sporami dwu braci wygnanych z ojcowizny: starszego, który upomina się o swoją morgę i młodszego, któremu idzie o całość. Tu o takim sporze można mówić, bo podziemna i jawna „S”, jak deklarują dążą do tego samego. A że jawna działalność będzie odciągać ludzi z podziemia? To się okaże. Ludzie wybiorą, co zechcą. Ja, choć cenie każdego, kto służy Polsce i „S” to zawsze powiem, jeśli masz tutaj i teraz wolny wybór pomiędzy podziemną „S” a jawną –wybierz pozdziemną, a między podziemną „S” a SW – wybierz SW.

P – Jak tę „trójwładzę” ( TKK, TR „S”, Wałęsa i dodatkowo SW) odbierają zakładowi działacze „S” i jaki to będzie maiło wpływ na funkcjonowanie Biura „S” w Brukseli?

O – Zakładowi działacze „S” mają ewentualny problem dwuwładzy: TKK plus Wałęsa i TR „S” plus Wałęsa. Chyba, że jakiś działacz jest członkiem SW, ale wtedy można mu powiedzieć sameś chłopie chciał…

O Biurze brukselskim nie mam zdania – SW nie miała od niego jak i od TKK żadnej pomocy. Jako członek „S” obawiam się, że zagraniczne związki zawodowe po trudno czytelnej akcji „ujawniania się” „S” mogą obciąć moralną i rzeczową pomoc.

P – Jaki jest stosunek SW do podziemnego RKS Dolnego Śląska? Czy są jakieś formy współdziałania?

O – Chciałbym, żeby RKS był nawet gdyby we Wrocławiu miała powstać jawna rada „S”. We dwójkę raźniej. Są kontakty kolportażowe i personalne. My przedrukowujemy lub streszczamy w naszej prasie oświadczenia RKS.

P – Jaki jest Pana stosunek do TKK i TR „S”? Czy SW jest organizacją niezależna także od władz Związku, a łączy je z nimi jedynie Nazwa i cel działalności?

O – Mój – życzliwy. Ale chciałbym wiedzieć, jaki jest to tych związkowych ciał stosunek Wałęsy i Kuronia, Bujaka i Frasyniuka – to ciekawsze i ważniejsze.

SW jest organizacja niezależną. Z władzami Związku łączy nas rodowód, nazwa i cel: „Solidarność – tak!”

P – Jaką strategię działania ma w obecnej sytuacji SW?

O – Bez zmian. Robić to samo, tylko lepiej. A w pierwszym roku jawnej II „Solidarności” utworzyć terenowy Oddział SW w Kijowie.

P – Pozostał Pan już jedynym człowiekiem w podziemiu, który działa pod własnym nazwiskiem. Jak Pan to znosi, jakie są tego koszty życiowe i psychiczne? Dotychczas wszyscy działacze, którzy w jakiś sposób ujawnili się podkreślali uciążliwość tej formy działania.

O –  Nie jedynym. W podziemiu działa pod własnym nazwiskiem wiceprzewodniczący MKS w stoczni Gdańskiej z sierpnia 80 – Andrzej Kołodziej. Jego podpis widnieje pod dokumentem porozumień Gdańskich. Dziś A. Kołodziej jest przewodniczącym SW – Oddział Trójmiasto. Po grudniu 81 został skazany na 2,5 więzienia za rzekomą próbę ucieczki na Zachód. Wyrok odsiedział w całości w Czechosłowacji. Po powrocie do Trójmiasta SB zaczęła mu deptać po pietach, zszedł, więc do podziemia, trafił do SW. Andrzej jest ode mnie prawie 20 lat młodszy i decyzja trwania w podziemiu kosztuje go więcej niż mnie. Co tu zresztą mówić o kosztach? Mój zysk polega na tym, że większość swego czasu i sił mogę przeznaczyć na walkę o wolna Polskę. Uciążliwość – rzecz względna. Ta forma działania ma swoje wady i zalety. Np. wadą jest, że łatwo można się znaleźć w więzieniu, zaletą, że się w nim nie jest.

P – Czy zmierza Pan ukrywać się, aż do zwycięstwa? Jakie musiałoby być to zwycięstwo?

O- Do wpadki. Zwycięstwa, gdy uda się je wymodlić, wyśnić, wywalczyć – a niektórym z nas doczekać – nie trzeba będzie tłumaczyć. Jak nie trzeba było tłumaczyć Listopada 1918 i nawet Sierpnia 1980. I wcale nie musi to być jakieś ostateczne zwycięstwo – takiego nie ma. Prawda i dobro, sprawiedliwość i Solidarność są jak horyzont – gdy do nich idziesz, gdy się zbliżasz, odsłaniają się i odsuwają. Nie dojdziesz, lecz idź. Warto.

W piśmie pt. „W TYGODNIK „CDN” GŁOS WOLNEGO ROBOTNIKA”
Nr 249 z dnia 14.11. 1988 roku Warszawa, odnalazłem treść listu, która wyjaśnia nam dlaczego stawiano zarzuty Z. Bujakowi w poprzednim poście pt. „Smutne Spotkanie” –  relacja ze spotkania działaczy mazowieckiej „Solidarności” (CDN nr.251 z dnia 16.I.1989). Autor Krzysztof Wolf pisze:

Już czas….
Uważam, że przyszedł czas na zastanowienie się dlaczego tak się stało, że jeden z najsilniejszych regionów okazał się w dniach majowych i sierpniowych strajków jednym z najsłabszych. Myślę, że jest to miedzy innymi skutek wieloletniej działalności osób mających się władza „Solidarności” w regionie Mazowsze, a stanowiącymi faktycznie grupę polityczną  RKW. Dlaczego tak myślę?

Otóż niemal  od początku swego istnienia jedną z najważniejszych trosk RKW było niedopuszczenie do wykształcenia  się  nowej kadry przywódczej zdolnej do zastąpienia „wodzów”. Przejawiało się to m. in. blokowaniem inicjatyw oddolnych, będących poza kontrolą „rodziny”, odmawianiem im funduszy na działalność związkową, zlikwidowaniem małych firm wydawniczych drukujących przeważnie prasę zakładową poprzez stworzenie potężnego koncernu wydawniczego „Myśl”, blokadą informacyjna działań podejmowanych przez ludzi nie związanych z  RKW. Wreszcie nie dopuszczeniem  do udziału  we władzach regionu ludzi autentycznie niezależnych, nie szukających za wszelka cenę porozumienia z komunistami, takich jak chociażby  Seweryn Jaworski.

Sądzę również, że oparcie się na działalności deklaratywnej (apele, oświadczenia, wezwania) a nieściśle organizacyjnej oraz ukierunkowanie się RKW w stronę działań poza związkowych (samorządy osiedlowe, fundacje, pakty antykryzysowe) doprowadziło do ‘upadku’ „Solidarności” w Regionie Mazowsze.  Dochodzi do tego karygodna polityka finansowa. No bo jak to się dzieje, że  90% funduszy przeznaczonych na działalność związkową  w regionie idzie na wydawnictwa, a gdy jakaś grupa związkowa chce wydrukować ulotkę bądź gazetę zakładową musi wydawnictwu płacić duże pieniądze nie mając żadnej pewności czy to co chce wydać nie zostanie ocenzurowane jeśli nie będzie odpowiadało  linii politycznej RKW.

Widać jasno,  że wydawnictwa (z małymi wyjątkami)  pracują za pieniądze Związku na rzecz tzw konstruktywnej opozycji, a nie na rzecz „Solidarności”. Dopełnieniem działalności grupy politycznej RKW było wydanie oświadczenia z dnia 13.XII.87r. gdzie byli związkowcy stwierdzają, że „Solidarność” faktycznie nie istnieje.

Wiosenna fala strajków dobitnie potwierdziła tą opcje panów z RKW, którzy nawet nie  próbowali dostać się do zakładów (nie wierze tu w zwichnięte nogi i areszty domowe) aby pomóc zorganizować strajki. Podczas letnich strajków nie było lepiej, dużo szumu nieudana próba strajku w Ursusie, całkowicie przemilczany strajk w Hucie (zorganizowany przez ludzi niezwiązanych z RKW), wreszcie dezercja dwojga członków RKW  za granicę w czasie gdy trwały strajki w Polsce.

Wszystko to dobitnie świadczy o tym, że już najwyższy czas aby grupa polityczna RKW rozliczyła się ze swej działalności i funduszy przeznaczonych na cele związkowe, którymi dysponowała i zajęła się tym czym najbardziej lubi tj. poszukiwaniem takich form działalności, które nie umożliwiałyby  porozumienia z komunistami i wyznaczaniem coraz to nowych granic kompromisu.
Myślę, że należy powrócić do demokracji związkowej i przeprowadzić wybory do władz regionalnych ( na co jest w tej chwili odpowiednia pora), a nie zastępować ich kooptacją. Być może, zarzuci mi ktoś, że to co piszę jest atakiem na jedność Związku, ale czy w imię iluzorycznej w tej chwili jedności mamy milczeć i udawać, że nie widzimy jak likwiduje się nam Związek. Jeśli tak to po następnej fali strajków będziemy tylko mogli powiedzieć (używając słów H. Wujca) – znowu nas zaskoczyło.Krzysztof Wolf.

W tym samym piśmie „ CDN – nr 249”  czytamy w artykule pt. „Prasa zakładowa regionu Mazowsze” :

Podstawą działania „Solidarności” jako Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego, są  Organizacje Zakładowe. Jednym z przejawów ich działalności jest prasa. Jest to poważny atut w walce związkowej na terenie zakładu pracy. Mówi o tym m. In. redaktor „Głosu Wolnego Hutnika”. To co piszemy ma większe oddziaływanie na kierownictwo zakładu, niż informacje z CDN czy TM. Bardziej boją się tego co jest tu na miejscu, w hucie. I to pomimo naszego niezdarnego języka, niezbyt dobrego druku. Czym innym jest, gdy pisze o nas ktoś z zewnątrz a czym innym, gdy sami piszemy o swoich problemach. Dyrekcja reaguje na nasze informacje o bhp, o złych warunkach pracy, ale nigdy nie mówi tego  wprost. („Robotnik” nr 105).
Widzimy, że prasa zakładowa może osiągnąć to, czego nie mogą spowodować struktury ponad zakładowe. Rozumując dalej, można wywnioskować, że o sile Związku decydują organizacje zakładowe i ich prasa. Wystarczy spojrzeć na przykład Regionu Dolny Śląsk (por. artykuł Panorama Wrocławia, w „Tygodniku Mazowsze” nr 247).
Jak przedstawia się sytuacja prasy zakładowej w Regionie  Mazowsze właściwie nie wiemy. Ostatnia całościowa analiza ukazała się w „Tygodniku Mazowsze” nr 154, z 16 stycznia 1986 r, a więc przed dwóch i pół roku. Porównajmy owe dane ze  stanem na dziś. W grudniu 1983r w Regionie Mazowsze  wychodziły 44 pisma zakładowe (w tym nieregularne i efemerydy), w grudniu 1985 roku było już tylko 26. jest to  spadek o 41% w stosunku do poprzedniego okresu. Wg moich obliczeń w grudniu 1987r wyszło zaledwie 12 pism  zakładowych. Stanowi to spadek o 72.8% w stosunku do 1983 roku i 53.9% w stosunku do 1985r

Żeby nie było wątpliwości owe 12 pism to : „Wolny Głos Ursusa”- ZM Ursus, „Głos Wolnego Taksówkarza”, „Głos Wolnego Hutnika”- Huta, „Wiadomości”  – WFD, „Wiadomości”- IBJ, „Radiowiec” – ZR Kasprzak, „Reduta”- ZM Nowotki, „Los”- Lamina,
„Solidarność- R i TV” – PR i TV, „Monter” – FSO, „Szeptuś” – WPG, „Solidarność COB i RTK”
To chyba wszystko co wychodzi w naszym Regionie. Przyznam, że chętnie bym się dowiedział, że kogoś pominąłem. Wracając do statystyki.
W końcu października br postanowiłem  jeszcze raz przeliczyć tytuły. Okazało się, że na pewno wyszły 4 tytuły. W Hucie, IBJ, PR i TV, Ursusie. Nie mam jednak pewności co do 4 dalszych tytułów. Przyjmując optymistycznie można stwierdzić, że prawdopodobnie wyszło 4 do 8 tytułów.  Miażdżąca statystyka. Winę za obecny stan można oczywiście zwalić na działaczy zakładowych. Zwróćmy jednak uwagę na  pisma zakładowe Regionu Dolny Śląsk.
W omawianym okresie 1983-1985 liczba tytułów spadła o 1 (słownie: jeden).Wiele zależy od postawy władz związkowych, bo chyba robotnicy wrocławscy nie różnią się od warszawskich. Cezary Miżejewski.

W podziemnym pismie pt. „ TYGODNIK cdn GŁOS WOLNEGO ROBOTNIKA”

Nr 254 z dnia 16 I 1989 roku Warszawa, jest relacja ze spotkania działaczy mazowieckiej „Solidarności” zatytułowana „Smutne spotkanie”:

Dnia 21.12 br. w Kościele pw. Dzieciątka Jezus odbyło się zebranie Komitetu Organizacyjnego Huty, na które przybyli: Z. Bujak, M. Jankowski, S. Jaworski i K. Wolf. Z. Bujak odpowiadał tam na stawiane mu zarzuty. – Oto wyrywki tej wymiany zdań:

Krzysztof Wolf: Dlaczego Seweryn Jaworski nie jest członkiem RKW?

Zbigniew Bujak: – Obstawałem za tym, żeby S. J. wszedł do RKW, ale S.J. nie zgadzał się. S.J. kwestionuje legalność RKW.

Seweryn Jaworski: Zaraz po wyjściu z więzienia zgłosiłem się do Bujaka, B. zwlekał długo. W końcu w rozmowie zaproponował mi, żebym wszedł do RKW z imienia i nazwiska i ukrywał się, albo żebym był jawnym przedstawicielem RKW – a wtedy by mnie od razu zamknęli. Miałem się ukrywać na własna rękę, bez pomocy. Zaproponowałem, że nawiążę kontakty z zakładami i powiążę je. Bujak powiedział, że tym się już zajmuje Bieliński. Potem zaproponowano mi fikcyjną funkcję członka – korespondenta RKW, po drugiej amnestii też się zgłosiłem. Bujak powiedział mi, żebym stworzył drugi garnitur RKW. To było odstawienie na boczny tor. Zażądałem powrotu do zasad statutowych, to jest aby dokooptować członków Zarządu powinno się uzyskać consensus RKW, zarządu Regionu i MRKS.

K.W.- Kiedy, po oświadczeniu 13.XII.87r mówiącym, że „S” nie ma, RKW ponownie stwierdziła, że „S” jednak jest?.

Z.B. i M.J. – Źle interpretujecie to oświadczenie, przez takie jego zredagowanie chcieliśmy pobudzić, zaktywizować ludzi.

K.W. – Dlaczego strajk w Hucie został wyciszony, czy dlatego, że zorganizował go Seweryn Jaworski ?.

Z.B. – Nic nie wiem o tym, żeby był wyciszony, szybko się skończył, to się o nim nie mówiło.

K.W. – Co RKW ma do zaproponowania ludziom, którzy będą zredukowani w wyniku reformy?.

Z.B. – KKW wydała na ten temat zalecenia, my nie mamy nic do dodania.

K.W. – Jak nazwać wyjazd dwojga członków RKW (Bieliński i Ewa Kulik) za granicę w momencie, gdy w Polsce trwały strajki?. Przypominam, że T. Jedynak wrócił aż z Australii, aby wesprzeć górników.

Z.B.– To insynuacja i bezczelność. Wyjechali na stypendium. Uważaliśmy, że nie ma jeszcze tak ostrej walki, aby musieli zostać w kraju.

K.W. – Dlaczego od momentu wyjścia na jawność, czyli od 2 lat, nie ma szkolenia kadr związkowych?.

Z.B. – Były m. in. na Karolkowej, ale nie było chętnych. Ludzie przychodzili głównie po mój autograf.

K.W. – Dlaczego Huta nie wiedziała o tych szkoleniach ?.

Z.B. – ….(milczenie)

K.W. – Dlaczego RKW używa funduszy „S” do manipulacji politycznych? Dla przykładu, MZK nie dostało od 1984żadnych pieniędzy na gazetę, od czasu gdy RKW zorientowało się, że mają kontakty z MRKS, a po wejściu do RKW od razu dostali pieniądze?. Proszę tylko nie odpowiadać, że jestem bezczelny, bo ten język mi coś przypomina.

Z.B.- Zakłady nie odprowadzają składek do RKW i tym samym są czy też powinny być samowystarczalne. Gdy jakiś zakład zakłada pismo, to udzielamy dotacji, ale gdy pismo nie może utrzymać się ze składek to to jest fikcja.

K.W. – Kto dostaje w takim razie pieniądze, jeśli nie zakłady?.

Z.B. – Oświata, Kultura, Nauka, Wydawnictwa.

K.W. – Dlaczego nie ma rozliczeń?.

Z.B. – Poza Mazowszem nikt nie chce rozliczeń i nie stosuje się ich.

Hutnik – Co się stało z nagroda im. J. Kennedyego przyznana m. in. ks. Jerzemu (pośmiertnie). Czy rodzice księdza Popiełuszki coś z niej dostali?.

Z.B. – Zgodnie z życzeniem rodziny Kennedych to 40 tysięcy dolarów podzielono miedzy Adama Michnika i mnie, czy rodzice ks. Popiełuszki coś dostali – nie wiem.

K.W. – Dlaczego na Wybrzeżu, Śląsku, w Krakowie, Stalowej Woli były strajki a w Mazowszu nie? Czy dlatego, że tam są lepsi ludzie, czy może maja lepszych przywódców?.

Z.B. –To przypadek. Rozmawiałem z Milczanowskim i on mówił, że strajk pociągnęło dwóch czy trzech ludzi. To samo na Śląsku.

Jeden Komentarz: Nieprawdą jest, że pieniądze z regionu lub z centrum ‘S” idą na naukę, kulturę, oświatę. Jak sprawdziliśmy, te instytucje niezależne tworzą tzw. OKNO (Oświata, Kultura, Nauka), organizacje która sama zdobywa pieniądze na swoje cele. Nie są to pieniądze „S”, Z. Bujak powinien wiedzieć o tym najlepiej, bo gdy tworzyło się OKNO (jeszcze w okresie jego ukrywania się) zrobił straszna awanturę, że powstaje jakaś organizacja niezależna od „S”. OKNA jednak nie udało mu się podporządkować, a tym bardziej włączyć budżetowo do „S”.